piątek, 30 sierpnia 2019

,,Kiedys to było..."- czyli historie o namiotach.

Czołgiem. Dzisiaj historia, a właściwie namiotowe historie, bo będą aż dwie. Chciałam z nich zrobić osobne notki, ale stwierdziłam, że nie będę Was zanudzała i napiszę o wszystkim raz a dokładnie także zapraszam do czytania i komentowania!



Niedawno nawaliło mi się parę spraw na głowie... problemy z przyjaciółmi, chory pieseł i zepsuty samochód, sprawiły, że moje samopoczucie legło w gruzach, niczym Jenga. Postanowiłam jednak wziąć się w garść, a przede wszystkim wyciszyć, dlatego pojechałam na krótki weekend w tygodniu na pole namiotowe znajdujące się nad morzem, a konkretnie Stogi. W tym roku kupiłam sobie nowy namiot i nową kalimatę, także bardzo cieszę się, że mogłam z nich w końcu skorzystać. Pogoda była super, pomimo burzy i ulewy w nocy, ale na szczęście namiot mi nie przeciekł, jak poprzedni o którym mowa będzie na dole. Niestety kalimata nie była zbyt wygodna i w nocy budziłam się, bo gdzieś tam jakaś części ciała mi zesztywniała, a i pod dupą miałam szyszkę (nazwałam ją Bartek).  Teren nie był zbyt prosty dlatego też często zjeżdżałam w dół wraz z Bartkiem. W końcu poszłam też nad Bałtyk (nie, aż tak daleko nie zjechałam w tym namiocie), mimo iż nie mam daleko to jeszcze w tym roku nie byłam. Nie kąpałam się bo woda była w ciul zimna, a i było pełno meduz. Nie wiem czemu, ale nie chcę, aby mnie tykały chociaż wiem, że nie są niebezpieczne. Jeździłam na rowerkach, korzystałam z jednorazowego grilla, jadłam super gofery i zwiedzałam stare niemieckie czy ciul wie jakie bunkry. Ale przede wszystkim się wyciszyłam i porozmyślałam o paru sprawach, które mnie dręczyły jeszcze parę dni temu. Na pewno muszę się mniej przejmować...


I te parówki gotowane w naturze!


Jednak, żeby było śmieszniej chciałabym Wam przypomnieć historie, która miała miejsce nie wczoraj, a dwa lata temu.

Jechaliśmy przed siebie, mieliśmy zatrzymać się po prostu gdzieś dalej od domu bez zbędnych planów. Jednak okazało się, że to była najbardziej pechowa wycieczka na jakiej dotąd byłam...

Ruszyliśmy spóźnieni, okazało się, że moja siostra zapomniała portfela, wiec po godzinnej jeździe, musieliśmy zawrócić. Jedziemy z powrotem, zgłodnieliśmy więc wstąpiliśmy do Maka. Postanowiłam zamówić sobie kawę, którą niefortunnie wylałam na koszulkę i spodenki. Nie specjalnie miałam jak się przebrać, ale jakoś się udało. Wsiadamy w samochód, ruszamy, a tu po kilku kilometrach samochód totalnie pada i nie chcę się uruchomić. Zmuszeni jesteśmy pchać auto, albo chociaż zjechać nim z tej powalonej obwodnicy. Zmęczona, niczym pchaniem psa na spacer, który wciąż leży, ale szczęśliwa bo udało nam się postawić auto w jakimś bezpiecznym miejscu. Jesteśmy w Elblągu. Kilka kroków dalej jest mechanik samochodowy, idziemy tam, ale facet mówi, że tylko ciężarówki naprawia. Idziemy dalej, pieszo do innego warsztatu. Robię siku w krzakach. Przyjmie auto. Udaje się nam jakoś dopchać złomka, ale niestety pojazd zostaje na noc. Bierzemy toboły, których jest masa i udajemy się szukać hotelu. W mieście jest jakaś impreza, więc cztery hotele powiedziały nam ,,nara".
Wtedy ubierałam się
tylko na czarno :D

Znajdujemy pole biwakowe, na szczęście siostra wpadła na pomysł, aby wziąć stary namiot. Jedziemy tramwajem. Zaczynamy rozkładać namiot, robi się straszna ulewa. Po rozłożeniu w środku jest okrutnie dużo wody. Na zewnątrz też. Wszystko było mokre, wstawić rurę do namiotu i mamy aqapark.  Na szczęście przestaje padać. Idziemy coś zjeść, jednak gdy wracamy, znowu pada i dodatkowo jest okrutna burza. W namiocie Niagara. Idziemy do sklepu budowlanego kupić jakąś osłonę, coby chociaż na tym się położyć. W pobliskim sklepie, niestety nie ma prądu, więc jesteśmy zmuszeni do spania w kałuży. Byłam cała mokra, nawet czyste ciuchy miałam mokre, jak mam szczerze mówić to miałam rękę w kałuży, więc istnieje możliwość, że się zsikałam tam i nawet nie poczułam. Mokre było wszystko, nawet woda w butelce. Ale przynajmniej nie musiałam  się myć :P. Kolejnego dnia pogoda ładniejsza, ale w namiocie nie da się już spać. Niestety samochód musi być jeszcze jeden dzień u mechanika, na szczęście Pani wynajęła nam domek na polu namiotowym, a jeszcze dzień wcześniej nic nie było dostępne. Spałam jak zabita. Do dzisiaj odsypiam.

Mówiłam sobie, że kiedyś z tej historii będziemy się śmieli i w sumie co nas nie zabiło, to wzmocniło. Do ,,najgorszych miejsc w jakich spałam" spanie w kałuży, jest na numerze drugim. O pierwszym może kiedyś Wam opowiem...

Powiem Wam, że najgorsze to chyba higiena osobista na takich biwakach. Przykładowo idziesz się kąpać pod prysznice, a wracasz w klapkach i masz stopy od piachu. Dodatkowo buty w których były twoje spocone pepegi leżą w namiocie i walą niemiłosiernie.

Psychika wyzdrowiała, piesek zdrowieje, a samochód jest cały. No przynajmniej mój. Ten z drugiej historii nie ocalał niestety.

A czy Wy lubicie biwaki? Byliście na jakimś? Opowiadajcie, chętnie Was posłucham!


Zapraszam Was of course na Instagrama historiesmieszka! Tam o wiele więcej, a my widzimy się w piąteczek, piątunio. Do niedzieli Was wszystkich poodwiedzam! :)




Pozdrawiam Kolorowo


Beatrycze

Dodaje pewną nowość i odsyłać Was będę zawsze na dwa podobne wpisy! Pamiętajcie, ze wszystkie wpisy znajdziecie po prawej stronie!

PODOBNE HISTORIE:






21 komentarzy:

  1. No w kałuży to jeszcze nie spałam, ale wszytko przede mną :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzień Dobry w ten upaaaalny dzionek! Wszystkie blogi z poprzedniego wpisu odwiedzone, jak obiecałam :)

    Nie mam pojęcia jeszcze o czym byłby wpis za tydzień, ale na pewno będzie śmiesznie, bo już mam kilka pomysłów!

    Do napisania!

    OdpowiedzUsuń
  3. ale dzis goraco, pikene tlo bloga

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętam, gdy jako dziecko spałam w trudnych namiotowych warunkach :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj jeździłam kiedyś pod namiot , głównie z moim ex chłopakiem.
    Teraz, bym nie pojechała albo się za stara zrobiłam na takie wypady albo wizja robaków, innych owadów i burz mnie skutecznie zniechęca.
    Gdzie masz gadżet obserwatorów?😀
    Chciałam dodać bloga do obserwowanych 😀
    Pozdrawiam
    Lili

    OdpowiedzUsuń
  6. uwielbiam parówki na wyjazdach:D

    OdpowiedzUsuń
  7. ja osobiście podziwiam wszytskich, któzy jeżdżą pod namiot ;D ja akurat nie znoszę namiotu, lasów, i spać gdzieś gdzie nie mam nawet dostępu do normalnej łazienki :D niestety jestem trochę damessą w tym kontekście ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Rzeczywiście teraz macie co wspominać, ale spania w kałuży sobie nie wyobrażam, nie umiałabym tak zasnąć. :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Dawno w namiotach nie spałam ale miałaś przygodę z siostrą

    OdpowiedzUsuń
  10. Namioty to nie moje klimaty☺

    OdpowiedzUsuń
  11. Piszesz z takim humorem, że chociaż katastrofa goni katastrofę to człowiek ma ochotę czym prędzej się spakować i jechać na biwak :) Trochę Ci zazdroszczę, ja z moją arachnofobią mogę tylko o namiocie pomarzyć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam arachnofobie a mimo to dobrze się bawiłam i nie widziałam w namiocie ani o dziwo poza ani jednego pająka, pajęczyny czy robala! Także można :)

      Usuń
  12. Genialny i kreatywny moim zdaniem blog :) blogkinga02.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja w namiocie spałam tylko na działce moich wujków, gdzie kest ogrodzone furka, ze nikt obcy nie wejdzie. Przygody z wielkim deszczem i zalaniem nie miałam ale pamietam ze jak teoche padał deszcz to nie mogłam spać przez te odgłosy deszczu o namiot :D

    OdpowiedzUsuń
  14. O matko co za historia. Strasznie wam współczuję, ale racja co was nie zabiło to wzmocniło :) ja to wiele razy biwakowałam, ale takich przeżyć to nie miałam. Chociaż przepraszam kiedyś w nasz namiot jakieś wielkie dzikie zwierzę waliło, ale na szczęście nic się nikomu nie stało :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Jutro jedziemy na biwak. W nocy ma być 10 st. C(iepła)... Dzieciak nie może się doczekać tego wypadu z przyjaciółmi, ale osobiście mam mieszane uczucia.

    OdpowiedzUsuń

Odwiedzam każdego, kto zostawił u mnie komentarz i zostawiam ślad na jego/jej blogu lub stronie internetowej przed pojawieniem się kolejnego wpisu!
Pozdrawiam Kolorowo!