piątek, 3 maja 2019

,,Kiedyś to było..." - czyli historia o pewnej majówce i lodówce.

Czołgiem! Każdy ma jakieś ciekawe, bądź mniej historie z majówki, no chyba, że całą zapił i siedział parę dni jak ululany. Ja też mam parę opowieści z tych pierwszych cieplejszych dni. Kilka lat temu byłam pierwszy raz na koncercie mojej Idolki, ale o tym opowiem innym razem. W tym wpisie zapraszam na historię o majówce i lodówce!

Ile razy mieliście taki problem, że zamawialiście hotel, domek, czy whatever, inspirując się zdjęciami z internetu, a tu przed Wami taka masakra, że nie wiadomo, czy śmiać się, płakać, czy zacząć kisić kapustę?

Majówka roku poprzedniego. Ciepło jak w tropikach, postanowiłam pojechać z koleżanką do ukochanego Sopotu. Tam spędziliśmy cały dzień. Spotkałam Kubę Wojewódzkiego, Dodę i zrobiłam sobie z nimi zdjęcie. Oczywiście w Muzeum Figur Woskowych. Po całym dniu wpierdzielania fast foodów i spędzenia czasu z celebrytami dostałam telefon, że moja kochana familia zamówiła domek nad jeziorem i pytanie czy chce jechać. Oczywiście, że chciałam, głupiego się pytali. No i wróciwszy do domu spakowałam parę rzeczy (w końcu to dwie nocki były, czyli spokojnie w dwie walizki) i razem z całą familią w formacie pięć plus pies, dwoma samochodami ruszyliśmy. 

Musieliśmy zostawić samochody na parkingu, potem iść dosyć spory kawałek drogi z tymi tobołami. Wiecie, o ile ciuchów nie było dużo, tak wszelkie piłki, rakietki, grille, pies, który zawsze ciągnął w inną stronę nie ułatwiali. Koniec końców znaleźliśmy domek o podanym numerku, a właściwie to co z niego zostało. Kilka razy patrzeliśmy na numerek klucza, który dostaliśmy, a tego domku. No się zgadza. Tylko wygląd się nie zgadza. Właściwie bałam się, że jak staniemy na werandę to wszystko pierdzielnie. Specjalnie wzięliśmy domek z takim balkonikiem, aby pieseł nie uciekał, ale dziury były w nim niemiłosierne, że sama bym przez nie przeszła. Otworzyliśmy drzwi i ziewnęło na zewnątrz powietrzem stęchłym, jak moje stopy po 12 godzinach pracy w jednych buciskach. Wyszliśmy na zewnątrz, odważna jednostka otworzyła okna. Kilkadziesiąt minut - wywietrzyło się. No to wchodzimy...

Okazało się, że dwa wielkie pokoje, to są dwa mikro pokoje. Właściwie stół stał w progu drzwi, tak, że dwie połówki dzieliły się na dwa pomieszczenia. W pierwszym pokoju były dwa łóżka i telewizor na komodzie, która była tak blisko łóżka, że nie dało się otworzyć szuflad. W kolejnym pokoju były trzy łóżka i mała komoda na której stały dwa grzejniczki. Łazienka o dziwo była nawet duża, natomiast kuchnia maleńka. Chciałam schować w niej piwa, lecz po otworzeniu lodówki natchnął mnie zapach z połączenia starej mielonki i stęchłej skarpety w sosie koperkowym, bo natknęłam się na otwarty serek Almette*. Serek ten już stworzył własną cywilizacje, ludność, mają papieża, a ja właśnie wyrzucając go do śmieci, kilometr od domku, przeszkodziłam w wyborach parlamentarnych.

*macie darmową reklamę, dawać hajs!

I znowu wietrzenie domku.

Mimo, że pogoda była cudna, to na jezioro jeszcze definitywnie za szybko. Niestety sklepy wyglądały na nieotwierane jeszcze w tym sezonie, tak samo okoliczne restauracje, więc zbytnio nie było co robić. Został grill, gry w piłkę, grill, badminton grill, gry planszowe, grill i  dobry film na wieczór, no i ewentualnie grill. Niedaleko było miejsce gdzie można było zagrać w bilarda, czy inne gry typu cymbergaj, a więc koniec końców znaleźliśmy jakieś ciekawe zajęcia, tym bardziej, że pogoda rozpieszczała jak na maj. 

Problem się zaczął wtedy kiedy okazało się, że ktoś niezwykle mądry zamiast do przenośnej lodówki w samochodzie, wrzucił kiełbaski na grilla do tamtej stęchłej.

Otwarcie lodówki - i znowu wietrzenie domku!

Spanie wyglądało tak, że nocą najchętniej położyłabym się na podłodze, bo ciągle spadałam z mikro łóżka. Nogi na suficie, głowa w innym pokoju.

A Wy macie jakieś ciekawe historie z majóweczki? Piszcie, chętnie poczytam!

Pozdrawiam Kolorowo
Beatrycze



17 komentarzy:

  1. Czołgiem, dzisiaj piątek, czyli czas na kolejny wpis! Tym razem o majówce, która miała miejsce rok temu. Szkoda, że teraz pogoda tak nie dopisuje!

    A jak Wy spędzacie majówkę?

    Już w kolejnym wpisie pierwsza recenzja książki!
    Pozdrawiam serdecznie i pamiętajcie, że każdego z Was odwiedzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyby nie te zapachy to majówka całkiem udana 😁 Szkoda, że w tym roku pogoda taka sobie. Ale trzeba i tak korzystać :)
    Jestem ciekawa tej pierwszej recenzji.
    Pozdrawiam i też zapraszam do siebie na majówkowy wpis! 😉

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie majówka to po prostu odpoczynek, a więc jakichś wybitnie ciekawych historii brak.
    Miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda,ze teraz majówka taka chłodna ☺

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja majówkę spędzam z książką i dobrym filmem. Niby nuda, ale właśnie tego mi było trzeba po dość zabieganym i zapracowanym okresie. Takie wiesz leniuchowo :) Bardzo tu u Ciebie sympatycznie i czekam na kolejny wpis

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy nie miałam długiego majowego weekendu, wolnego od pracy zawodowej.
    Teraz jestem na L-4, czas jest, ale zdrowie nie to.
    Najprzyjemniej wolne dni spędzam na spacerach, podziwiam przyrodę, relaksuję się wtedy, najlepiej w lesie:)
    Pozdrawiam miło:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Majówkę spędziłam z rodziną :) Szkoda, że pogoda nie dopisała :/

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda, że pogoda była kiepska :P
    Zapraszam także do siebie na nowy post - KLIK

    OdpowiedzUsuń
  9. Na majówkę nastawiłam się na wyjazd nad morze . Pogoda nas zniechęciła. Mimo wszystko te dni spędziliśmy bardzo przyjemnie . Pozdrawiam wiosennie.


    OdpowiedzUsuń
  10. ja pamiętam majówkę hen czasu temu na studiach gdy się tak upiłam że robiłam orzekła na piachu :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  11. Pozdrawiam :)
    Żadna historia mi nie przychodzi do głowy... tę spędziliśmy w domu :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ależ ja lubię taki styl pisania! I chyba każdy, kto choć trzy razy spał gdzieś poza domem przeżył tego typu historie :D

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. O fuj! Teraz za każdym razem gdy otworzę lodówkę będę sobie przypominać Twoją historię:-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmieszne jest to, że jutrzejszy wpis też będzie miał w sobie zapaszek :D Ahhh te aromaty!

      Usuń
    2. Śmieszne jest to, że moja praca też jest związana z... zapachami :-D

      Usuń
  14. Almette przekazuje, że nie dostaniesz pieniędzy bo papież nie przeżył tego upadku ;p sorka. Moje majówki to też zwykle coś tam grill, coś tam, grill .
    przygodami z hotele to mi się jedna przypomniała. Nie to, żeby było brzydko, bo wręcz przeciwnie ale nie szło dostać się do środka. Parkingu nie ma. Miejsce w garażu zamówione ale trzeba mieć pilot do niego. Parkujemy kawał dalej. Klucz do mieszkania w skrzynce na listy. Kod do skrzynki otrzymaliśmy pół godziny później. Ok nie mamy kodu na wejście na klatkę schodową. Znów czekanie. Kod nie działa. Znów czekanie. Dostajemy się do środka. Pilot do garażu jest w sejfie. Oczywiście na kod. Próbujemy kodu ze skrzynki. Nie działa. Dostajemy poprawny kod ale sejf zablokowany na pół godziny za wpisanie niepoprawnego. Potem jeszcze trzeba dreptać po samochód i ni wjechać. Okazuje się, że miejsce w garażu nie pokrywa się z numerem mieszkania. Trzeba przeparkować. Tak nam minęło pól dnia na zwiedzanie xD

    OdpowiedzUsuń

Odwiedzam każdego, kto zostawił u mnie komentarz i zostawiam ślad na jego/jej blogu lub stronie internetowej przed pojawieniem się kolejnego wpisu!
Pozdrawiam Kolorowo!