piątek, 17 stycznia 2020

,,Kiedyś to było..." - czyli historia o tym dlaczego nie warto umawiać się przez internet.

Czołgiem. Mam dla Was w projekcie masę wpisów, ale dzisiaj postanowiłam skrobnąć coś o czym jeszcze nie było i mam nadzieję, że to ,,coś" rozbawi Was do łez. Także bez zbędnego paplania zapraszam do nowego wpisu.

Umawianie się przez internet w różnych celach ma swoje wady i zalety. Po pierwsze to fakt, że możemy poznać masę ciekawych, albo podobnych do nas osób i wtedy nam się lepiej odnaleźć. Można z nimi popisać i zobaczyć, czy są dla nas akceptowalni, czy świry. Jednak niesie to za sobą różnego rodzaju niebezpieczeństwo... możemy zostać oszukani i różne takie inne, gorsze o których pisać nie będę, bo pewnie wiecie. No i może się okazać, że ktoś jada sernik z rodzynkami. O zgrozo!

Jako osoba, która otacza się praktycznie cały czas w takim samym towarzystwie czasami zdarzało mi się umawiać przez internet, aby poznać jakąś ciekawą osobę, a innym razem w jakimś celu. No i dzisiaj chciałabym Wam poopowiadać o tych moich niewypałach związanych z tymi właśnie spotkaniami. Mam nadzieję, że będzie śmiesznie.

Pierwszego takowego spotkania nie pamiętam, no coś tam mi siedzi w głowie, ale nie jestem pewna, czy to było pierwsze, a i historia nijaka, więc nie będę się rozwijać. Cofnijmy się jednak do czasów, kiedy to jeszcze chodziłam do szkoły. Miałam wtedy taki etap, że chciałam mieć strasznie chłopaka. No wiecie... każdy miał, a ja nie miałam, straszna rzecz. Jako, że byłam nieśmiała, postanowiłam właśnie skorzystać z dóbr internetów i poszukać mojego księcia na białym koniu właśnie tam. Miałam kilka zasad, którymi się trzymałam:


  • Ziomek ma być w moim wieku.
  • Ma mieszkać gdzieś niedaleko, a spotkanie ma być w miejscu publicznym.
  • Nie może być jakiś super piękny, bo jak mnie zobaczy to ucieknie. 
  • Na pierwsze spotkanie żadnych kwiatów i każdy płaci za siebie.
  • Komuś o tym powiedz, żeby wiedzieli gdzie w razie czego szukać zwłok.
  • Aby dostać się do mojego serca należy naciąć wzdłuż mostka.
Pierwsze ze spotkań, jakie pamiętam, takich wiecie... nieudanych (bo o dziwo były też udane) to z gościem, co interesował się Urbexem. Musiałam sprawdzić co to jest i wyszło na to, że jest to chodzenie po starych miejscach i eksploracja. Na Yt wyglądało to całkiem fajnie. Koleś wyglądał jak na zdjęciu i wszystko by było okej, gdyby nie fakt, że zamiast do restauracji zabrał mnie... na stare torowisko. Nie mylić z lodowiskiem. Miałam cały czas wrażenie, że unika chodzenia ze mną w miejscach gdzie są ludzie, aby nikt go nie zobaczył. Chodzenie po torach strasznie mnie nudziło i te jego opowieści o kolejach. Moje wrażenie było takie, że zaraz nas ktoś stamtąd wygoni.  Na koniec mój rycerz znalazł parę oryginalnych Crocsów przy torowisku i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie wziął ich do domu... tym sposobem został skreślony z mojej listy potencjalnych miłosnych kochanków.

Poszukiwacz oryginalnych butów


Innym razem trauma polegała na czymś innym. Miałam się umówić z takim Kubą. Często opowiadałam o sobie, że nie jestem najszczuplejsza, mam nadwagę itede. Koleś powiedział, że go to nie interesuje bo liczy się tylko wnętrze. Sama niestety widziałam zdjęcia jedynie jego twarzy i jakiś tam rysunków. Bo był artystą. Wszystko by było okej, gdyby nie fakt, że na spotkaniu okazał się wyglądać zupełnie inaczej, niż w mojej wyobraźni. Zasadniczo ja mam siebie za grubaskę, jednak gdy on przy mnie stanął, po prostu zrobił mi cień. Właściwie miałam wrażenie, że gość ledwo się ruszał. Był jakoś ze cztery razy taki jak ja. Nie pytałam go o wagę przy rozmowie, ale strasznie mnie to zdziwiło, że nie powiedział, że ma taki "problem" gdy ja ciągle mówiłam o swoich nadprogramowych kilogramach, a wierzcie mi... przy nim wyglądałam jak atletka. Nie chciałam być wredna i nie mam nic do osób przy tuszy, ale on przez jakieś cztery godziny zabrał mnie aż do dwóch knajp i jednej lodziarni, gdzie zjadał bardzo, ale to bardzo dużo pożywienia. Na dodatek było straszne lato i po tych godzinach łażenia (chociaż w sumie bardziej siedzenia) jego koszulkę mogłabym wyrżnąć. Pewnie gdybym była kanapką w McDonaldzie nazywałabym się McBeauty

Burgerowy Artysta

Jeszcze innym razem spotkałam się z ziomkiem, który wcale źle się nie zapowiadał. Wyglądał tak, jak miał wyglądać, nie śmierdział, jak jego poprzednik i całkiem spoko się prezentował. Jednak jak to w naszych historiach bywa, musi być jakiś minus. Jako ekstrawertyczna gaduła nie dałam po sobie odczuć, że ziomek praktycznie nic nie mówi i coś z nim nie teges. Postanowiliśmy pojechać tramwajem, cały był zawalony, a na siedzeniach praktycznie same starsze osoby. Gdy jedna z nich wstała i opuściła pojazd ten usiadł, twierdząc, że się źle czuje. Nagle zaczął strasznie nerwowo panikować i nie mówiąc ani słowa po prostu opuścił tramwaj na kolejnym (nie naszym) przystanku...

Uciekinier z tramwaju

Jeszcze jeszcze innym razem miałam się spotkać z chłopakiem w 3mieście. Wydawał się być fajny, ciekawy i zasadniczo intrygująco się z nim rozmawiało. Na zdjęciach Facebookowych też wyglądał spoko, ale prawdziwy jego błysk poznałam dopiero, gdy wysiadłam z autobusu. Ukazał mi się on... ulizane ciemne włosy, a na nich czapka z Pokemonów. Miał na sobie polówkę włożoną w spodnie i uwaga.... Crocsy ze skarpetami (Crocs - chcę hajs za reklamę). Ja faktycznie jakoś się nie pindzluje na te spotkania, ale w życiu bym się tak nie odwaliła. Wyglądał, jak 20 latek przebrany za pięciolatka. Miał też ze sobą plecak, jakby się wybierał gdzieś na co najmniej trzy dni. Wszystko było innego koloru, a ja czekałam, aż wyciągnie z plecaka krakowską suchą i zacznie zagryzać. Nie opowiem Wam, jaka była dalsza część tej historii bo zostaliśmy parą, ale po prostu zwiałam. I to był jedyny raz kiedy uciekłam z miejsca spotkania. To co... skreślamy?

dwudziestolatek przebrany za pięciolatka

Mam nadzieję, że te moje autentyczne historie się Wam podobają. Nie mówię, że każdy facet to taki idiota, jak powyżej, ale po prostu chciałam się z tymi historiami też podzielić. Miałam też takiego gościa, co po zjedzeniu naprawdę dorodnego obiadu w drogiej restauracji po prostu uciekł i to ja musiałam za wszystko zapłacić, ale to już jest dodatek, bo nie stało się to za pośrednictwem internetu. W sumie chciałam Wam to opowiedzieć na Walentynki, ale tam będzie sporo podsumowań z okazji pierwszej rocznicy bloga, więc jest teraz. 

Mam nadzieję, że wpis Wam się podobał? Który z moich kandydatów jest Waszym ulubionym? A może macie jakieś własne historie, gdzie randka przez internet z kobietą lub mężczyzną jest niewypałem? Chętnie bym poczytała, więc piszcie w komentarzach!




Pozdrawiam Kolorowo


Beatrycze


Zapraszam na Instagrama: historiesmieszka

Podobne wpisy:


43 komentarze:

  1. Podobała Wam się ta Crocsowa historia? Osobiście nienawidzę tych butów, ale w sumie komentować nie mogę bo nigdy nie miałam :D Za tydzień będzie o wyjątkowej książce. Miłego tygodnia Wam życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś tak randkowałam. Różnie bywało. Ale kilku fajnych chłopaków udało mi się poznać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja unikałam randkowania przez Internet- nie chce nikogo urazić, ale nasluchałam się tyle historii o internetowych poszukiwaniach drugiej połówki (A teraz do tej kolekcji, dołączyły Twoje) ze mnie to zniechęciło.Wole poznawać ludzi w realu - przynajmniej nie ma rozczarowania, co do wyglądu bo z charakterem różnie bywa.
    Raz tylko umówiłam się przez neta - uśmiechnęło się do mnie szczęście bo koleś nie różnił się od swojej foty ,nie zamordował mnie, ba nawet zostaliśmy para -związek trwał kilka miesięcy 🙂
    Pozdrawiam
    Lili

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja poznałam mojego narzeczonego przez internet. 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. O rany...ale historie;) Jakoś przegapiłam ten boom na internetowe randki, może inaczej - nigdy nawet nie przyszło mi to do głowy;) W każdym razie Twoje historie świetne, uśmiałam się;]
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. też zdarzyło mi się tak randkować, ale nic z tego nie wyszło ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak chodziłam do gimnazjum to pisałam z kilkoma kolesiami przez internet, ale na pisaniu pozostało. Potem w liceum umówiłam się z jednym z internetu, okazał się 3 lata młodszy ode mnie - ja wtedy miałam 18 lat. Głupio było umawiać się z 15- latkiem :D Dlatego od tamtej pory dałam sobie spokój z internetowym randkowaniem xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Szczerze to masz co wspominać. Również miałam kilka takich przygód, ale Ty to mnie pobijasz.
    Podsumowując jednym zdaniem:
    Będziesz miała co opowiadać swoim dzieciom. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Niezłe historie. Najbardziej mnie ubawiła perspektywa wyciągnięcia suchej krakowskiej i zagryzania. ;) Ale mogło być gorzej, mógł wyjąć czosnkową. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak na razie poznałem w Sieci dobrze i bardzo dobrze trzy osoby. Z dwiema nadal mam kontakt, z trzecią trochę się poprztykałem na argumenty i od paru lat jest zupełna cisza. Za to z tymi dwiema osobami poznaję się każdego dnia coraz lepiej, a jedna z nich to już naprawdę ktoś dla mnie ważny, oczywiście na płaszczyźnie przyjaźni. Za to od niedawna próbuję swoich sił na pewnym portalu randkowo-zapoznaniowym (tak to nazwijmy). :D Tak wygląda moja historia znajomości z Sieci.

    Też szukam swoich sposobów na pracę, na razie jednak wiele robię rzeczy jak wszyscy. Bo nie za bardzo da się improwizować.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Hahah, no tak to poszukiwanie. Mnie dobijają mężczyźni proszący o spotkanie, bo mam swoje priorytety. Którejś nocy zostawiłam telefon w łóżku. Obudził mnie sygnał wiadomości. Myślałam, że umrę z przerażenia, gość bez zapowiedzi wysłał mi własne zdjęcie. Mógł mnie chociaż przygotować psychicznie!

    OdpowiedzUsuń
  12. Też mogłabym opowiedzieć milion historii o spotkaniach z facetami z internetów. W większości oczywiście porażki :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Może ten z tramwaju wierzył, że będziesz go szukać choćby i na końcu świata ;)
    Też mam mnóstwo takich zabawnych spotkań i znajomości na koncie, choć było to już wieki temu :) Bądź, co bądź, są to pouczające spotkania hahaha :)

    OdpowiedzUsuń
  14. ojej, ale spotkania! przynajmniej masz co wspominać, także nie ma tego złego!

    OdpowiedzUsuń
  15. Mężczyźni z tramwajów i autobusów potrafią być czarujący. Pozdrawiam!^^

    OdpowiedzUsuń
  16. :D spoko, no to miałaś przeboje z tymi randkowiczami ;)pośmiałam hehe dobre

    OdpowiedzUsuń
  17. To musiałaś być naprawdę w niezłym szoku kiedy zobaczyłaś tego Kubę xD Moje spotkanie przez internet przebiegło tak, że umówiłam się na seans do kina na godzinę 09:00, ale człowiek się spóźnił o pół godziny... Pozdrawiam!
    wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Ej, wypraszam sobie. Mam 31 lat i uwielbiam Pokemony, co masz do czapki z Pokemonami? :D
    Też mam krótką historię internetowych znajomości/randek. Jedna z nich skończyła się półrocznym związkiem, po czym facet okazał się toksycznym świrem, prześladował przez kolejny rok i tak dał mi w kość, że przez 8 kolejnych lat na wszelki wypadek dawałam kosza na dzień dobry każdemu, kto zbliżył się do mnie na mniej niż kilometr. 0/10, nie polecam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Kobieto totalnie poprawiasz mi nastrój takimi wpisami - tekstem " Pewnie gdybym była kanapką w McDonaldzie nazywałabym się McBeauty" mnie po prostu rozwaliłaś :-D
    No faktycznie lekko Ci nie było- choć też pamiętam dwóch internetowych panó w sposób szczególny swego czzasu- piewrszy ( ja mam 160 cm wzrostu) napisał,ze ma 175 a w rzeczywistości był nizszy ode mnie :-P, drugi w ciągu 4 godzinnej randki powiedział moze raptem 10 krótkich zdań- rany jak ja się wymęczyłam ( cud ,że mecz leciał w tle po ianczej byłoby ciężko) :-) Moja koleżanka za to umówiła się z kolesiem, który wszedł i jak ja zobaczył ( ładna dziewczyna jset zeby nie było ) przywitał się i powiedział ,ze musi przeparkować samochód po czym nie wrócił. No więc z tymi internetowymi randkami bywa ciekawie- nie ma co

    OdpowiedzUsuń
  20. Historie naprawdę niezłe! Nie wiem który kandydat wygrywa, nie mogę się zdecydować czy poszukiwacz oryginaknych butów czy dwudziestolatek przebrany za pięciolatka. :D

    OdpowiedzUsuń
  21. ja uwielbiałam randki przez Internet:D pamiętam jak spotkałam się z chłopakiem którego włosy z klaty wystawały z koszuli. I to mnie tak obrzydziło że nie mogłam się skupić na niczym innym jak tylko na tych jego włosach hahaha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym w takim momencie dodała ze nigdy nie goliłam nóg. :)
      Co jest w sumie prawda bo po prostu mi tam włosy nie rosną :p

      Usuń
  22. Haha wesoło napisane najważniejsze to mieć dystans. ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie wiem czy śmiać się czy płakać :) chyba lepiej podejść do tego na wesoło, żeby się nie załamać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze, że nigdy nic nikomu się nie stało i tego się 3mam!

      Usuń
  24. Randki jak z komedii romantycznej ;) Jakoś takie spotkania z mężczyznami poznanymi w Internecie nigdy nie budziły mojego zaufania. Chociaż z drugiej strony znam osoby, które poznały swoją drugą połówkę przez Internet i dziś są udanymi małżeństwami :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Masakra... w dizsiejszych czasach trudno znaleźć kogoś wartościowego. Mam mnadziejeze to koniec Twoich nieudanych randek. Ja poznałam chłopaka przez internet i po pierwszym spotkaniu wiedziałąm że to ten jedyny ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Nigdy nie wiemy, kto jest po drugiej stronie... Trzeba być ostrożnym...

    OdpowiedzUsuń
  27. Co za historie! O Crocksach z torowiska najlepsza... Gdzie się podziewają tacy ludzie??

    Ja nie narzekam - znalazłam se męża w internetach ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. przez internet poznałam swojego męża od lat 10, więc nie narzekam:)facet, który wziął buty z torów-zgroza:)

    OdpowiedzUsuń
  29. Dlatego nie umawiałam się przez internet. No i trochę też ze strachu, że mnie ktoś porwie i zabije :D

    OdpowiedzUsuń
  30. Dawniej umawiałam się przez internet, ale to było bardziej na zasadzie, że zna tych ludzi z widzenia i coś o nich wiem. Tak całkowicie w ciemno to się z nikim nie umawiałam.

    OdpowiedzUsuń
  31. ja tam nie ufam internetowym znajomoscią ale ma np. przyjaciółkę która znalazła chłopaka przez histroyczne BADOO :D wiec da sie? da się :D

    OdpowiedzUsuń
  32. hahaha uwielbiam to, ja się spotkałam w sumie z trzema facetami przez neta chyba, pierwszy był mega spoko i fajnie go wspominał, ale miał wzloty i upadki, drugi dostał sraczki na spotkaniu i się zachowywał gorzej, jak baba,
    a trzeci?
    Trzeciego poznałam niecałe rok temu i we wrześniu został moim mężem :D bez żadnej wpadki czy dzidzi, po prostu po miesiącu się oświadczył i pykło ;) ale zdaje sobie sprawę, że mieliśmy po prostu szczęście ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Dziękuję za odwiedzinki- czekam na kolejne wpisy. Miłego weekendu xx

    OdpowiedzUsuń
  34. Randka na torach nawet mi się podoba, poza tym zbieraniem butów ;p koleś z tramwaju mnie rozwalił.Też trochę ludzi z internetów poznałam ale największym przypałem był pewien metalowiec. Przyszedł ubrany w długi czarny płaszcz (cały czas zastanawiałam się czy ma coś pod spodem), strasznie dużo gadał, pokazał mi swoje rysunki pełne truposzy i kolekcję noży. Zabrał do mieszkania, gdzie razem z nami siedział jego współlokator i grał w gry. Wcześniej jeszcze poszliśmy do kina na bajkę. Dziwny koleś tak ogółem... Został moim mężem xD

    OdpowiedzUsuń
  35. W sumie ja nigdy się nie spotkałam tak na serio z nikim przez neta, ale raz jak mi się nudziło, to weszłam na czat i umówiłam spotkanie z kilkunastoma chłopakami na raz :D Wszyscy przyszli na miejsce spotkanie z czerwoną różą i czekali na niejaką Asię :D Komedia, obserwowałam ich z daleka i się śmiałam. Dość szybko się zorientowali, że ktoś ich wkręcił i uwierz lub nie, poszli wszyscy razem na pizzę :D Co było dalej to nie wiem, ale miałam przy tym niezłą zabawę. Patrzyłam na ich zdezorientowane miny jak przychodzili w miejsce zbiórki, a tam grupa chłopaków z różami :D

    OdpowiedzUsuń

Odwiedzam każdego, kto zostawił u mnie komentarz i zostawiam ślad na jego/jej blogu lub stronie internetowej przed pojawieniem się kolejnego wpisu!
Pozdrawiam Kolorowo!