piątek, 11 września 2020

,,24 powody" dla których nienawidziłam chodzić do szkoły + ogłoszenie.

Czołgiem! Dzisiaj dla Was mam (famfary prosz) nowy wpis z Waszej ulubionej kategorii. Mam wiele pomysłów na tę serię, aż głowa mała.


Zaczął się nowy rok szkolny, trochę dziwnie, trochę inaczej, ale pomijając wszystko, chciałabym Wam opowiedzieć moje:

,,24 powody" dla których nienawidziłam chodzić do szkoły.


Po jeden. Nienawidzę po dziś dzień uczyć się rzeczy, które nie są mi potrzebne w życiu, weźmy taka:

chemia - znasz całą tablice Mendelejewa, ale za cholerę nie wiesz, czy możesz wziąć dany lek, albo jaki gaz (głaz) Cię zabije.

biologia - doskonale znasz wszystkie porosty i rodzaje ameb (czasem ludzkich), ale nie wiesz gdzie, w ciele człowieka znajduje się jakaś kość, która "chyba" pobolewa, a idąc na grzyby, nie wiesz, które są trujące.

polski - znasz wszystkie stare lektury, ale nie wiesz, jak poprawnie napisać podanie o pracę nie korzystając z internetu.

matma - obliczywszy ile dzieci potrzeba do wkręcenia żarówki oraz ile ziemniaków o promieniu X zmieści się do worka, już wiesz, że za cholerę nie ogarniesz zwykłego PIT-a, czy lokaty w banku.

Można wymieniać i wymieniać, ale łapiecie, o co chodzi...


2. Mam wrażenie, że większość nauczycieli nie lubi dzieci, ani młodzieży i jest tu na siłę.

3. Szkoły w Ameryce - ogromne boisko, wsparcie różnorodnych zainteresowań, liderki cheeru

Szkoły w Polsce - patrzcie, mydło dali!


4. Kiedy znasz odpowiedź na jakieś pytanie, ale wstydzisz się podnieść ręki - to często jest efekt sztywnych zajęć, albo faktu, że nauczyciele karcą i wyśmiewają, jak powiesz coś głupiego.

5. Porównywanie do starszego rodzeństwa.

6. W-F - czyli tak zwane Wywalanie Frajerów - jesteś słabszy fizycznie? Spokojnie już wiemy, że twoja psychika zostanie zmiecona pod dywan przez szereg lat, kiedy Twoim w-fowym partnerem jest ściana.

7. Wycieczki klasowe - pojedziemy do aquaparku? Na konie? Ognisko? Kolonie? Nie tym razem moi kochani. Pojedziemy do Muzeum Starego Próchna i będziemy oglądali najstarsze drzewa wraz z naszą 80-letnią nauczycielką. Próchno gada o próchnie.

8. Oprowadzenie po szkole - gdy byłam na dniach otwartych, szkoła wyglądała na wypasioną. Mieli nawet fontannę z czekoladą, którą jak się okazało, wyciągali tylko raz na rok. Właśnie na dni otwarte. A jak to później wyglądało z mojej perspektywy: Proszę Państwa po lewej widzicie syf, a po prawej chujnię.

9. Nauczyciele, którzy nie do końca kumają swój przedmiot - skoro Ty uczysz 1 przedmiotu i korzystasz wyłącznie z książki, to jak my mamy UMIEĆ to wszystko?

10. Uczniowie muszą przynieść pracę domową na dany termin, ale nauczyciele miesiąc mogą sprawdzać kartkówki.

11. Nauczycielki od Angielskiego ciągle są w ciąży, natomiast matematyczki w ogóle nie chorują. Udowodnione naukowo.

12. Spóźniłeś się na lekcje, bo twój PKS się spóźnił? Spokojnie będzie pytanko!

13. Nie dostałam nagrody za 100% frekwencji tylko dlatego, że jestem z powiatu Gdańskiego, a sponsor tego nie obejmował. Tak wiem, żale się, bo wciąż trzymam focha.

14. Wszystko jest stare - jest 2020... fajne laptopy, dotykowe telefony, płatność zegarkiem, a tymczasem w szkole: tablica na kredę pamiętająca zapiski z 1932 i nagle na film wjeżdża stary telewizor z dupą na kółkach przez pół szkoły, bo jest tylko jeden na cały budynek i oglądacie ,,Potop" na video.

15. Krytykowanie ludzi za wygląd - szczególnie za kolor włosów moim zdaniem jest niestosowne.

16. Nietolerowanie odmienności - nie od dzisiaj wiadomo, że introwertycy, osoby z różnymi zaburzeniami, jakieś młodzieżowe społeczności mają bardzo trudno w szkole.

17. Przeładowany materiał - cały rozdział w tydzień, w tym powtórzenie, chociaż nikt podstawy nie kuma i musi się uczyć w domu, a jak nie masz korepetycji, to zapomnij, że będziesz miał przyzwoitą ocenę. Hajs musi się zgadzać, chociaż ponoć szkoła jest za darmo.

18. Mamy wolne z okazji świąt - super, to jest świetna okazja, aby po tym okresie zrobić sprawdzian z całego semestru, zaraz po sylwestrze! Do tego jeszcze ,,Chłopi" do przeczytania i już nie będziecie się nudzić. Aż czuć tę świąteczną atmosferę!

19. Zmuszanie ludzi, aby brali udział w konkursach - pamiętam miałam z tym problem, bo uważali, że umiem dobrze rysować (hahahahaha ha), a byłam tak zawalana nimi, że nie chciało mi się nawet ostrzyć ołówków.

20. Umysł humanistyczny kontra umysł matematyczny - to są naprawdę dwa rozdzielne elementy, ja z zasady z języka polskiego w ogóle się nie uczyłam, natomiast z matmy jestem kompletny debil, nawet całonocne kucie nic nie da, ale i tak nauczyciele wiedzą swoje.

21. Szkolne sklepiki - nie od dziś wiadomo, że jeśli takowy w placówce edukacyjnej jest, to ma w ofercie tylko ciastka o smaku tynku ze ściany (nie pytajcie, skąd wiem, jak smakuje tynk. To były dziwne czasy). Mamy się zdrowo odżywiać, co z tego, że obok jest Biedronka.

22. Projekty grupowe - czy tylko ja zawsze miałam takiego niefarta, że trafiałam na bandę debili i leniuchów i wszystko musiałam za nich robić, bo nawet jak ruszyli swoje dupska, to było wiadome, że całość wyjdzie tak, jakby ktoś zjadł kartkę papieru, zwymiotował, jeszcze raz zjadł i jeszcze raz... nieważne.

23. Nauczyciele, którzy dręczą uczniów bezpodstawnie - często nawet nie wiedząc, że mogą mieć jakieś problemy w domu. Sama miałam taką nauczycielkę, która mnie po prostu nienawidziła, tylko dlatego, że była tempa, jak kilo gwoździ w papierowym opakowaniu, a ja poprawiałam na lekcji jej braki związane z wiedzą z j.polskiego. Koniec końców zapraszała moją rodzicielkę, a ja mówiłam, że jest jak groźna niedźwiedzica i broni swojego stada, a na koniec szkoły powiedziałam, że jest chujową nauczycielką. Bywa. 

,,Głupoty nie skleisz taśmą. Wszystko inne w sumie da się naprawić, o ile masz dwustronną." - Beatrycze 2020.

24. Masz jakiś talent i naprawdę bardzo się przyłożyłeś do tego konkursu? - spokojnie, dziecko nauczyciela, cokolwiek by nie zrobiło i tak zajmie pierwsze miejsce. W końcu zacznij się przyzwyczajać od dzieciora, że są równi i równiejsi.

Mam nadzieję, że moje powody Wam się podobały. Nie ważne, czy chodziliście, chodzicie, a może już Wasze pociechy, wnuki chodzą, z jakim punktem najczęściej się stykaliście/stykacie? A może byście coś dodali?


Pozdrawiam Kolorowo

Beatrycze


Podobne wpisy:

Ale czekaj, czekaj... miałam coś ogłosić, więc jeszcze nie opuszczaj tej zacnej strony. Chciałabym Wam powiedzieć, że pracuje nad moim projektem życia. Niedawno u Agnieszki (KLIK) pojawił się post związany z moją skromną osobą, na który serdecznie zapraszam. Wspomniałam tam o książce i teraz mówię, po raz pierwszy na moim blogu, że chce spełnić moje największe marzenie, czyli napisać, a może nawet wydać książkę. To pierwsze na pewno się spełni, a druga wersja, cóż... zobaczymy, na pewno będę walczyć, ale jestem w tym nowa. Najpierw jednak trzeba ją napisać. Teraz troszkę informacji na temat mojego projektu:

Opowiadanie nosi tytuł ,,Historia Śmieszka", czyli podobnie jak mój blog, ale w liczbie pojedynczej. U Agnieszki wspomniałam, że jest to książka o mnie, ale tak nie do końca. Główna postać jest fikcyjna, poznacie bardzo roztrzepanego Karolka, który, mimo iż nie ma nazwiska, ma wiele moich cech osobowości i zobaczycie troszeczkę świata z mojej, a jednocześnie nie mojej perspektywy. Żem poplątała. Historie przedstawione w tej książce są jednak całkowicie wymyślone, a postacie z nikim niezwiązane. Karolek, mimo że niedawno skończył 26 lat, ma całkiem przyzwoitą grzywkę, chodzi kolorowo ubrany i dzieli szafe na dwie części, wciąż czuje się, jak dziecko. Nie może a może i nawet nie chce wyjść ze strefy komfortu, chociaż wewnętrznie drażni go samotność i miłość do zamężnej sąsiadki. Świat staje do góry nogami, gdy jego młodszy brat - Janek postanawia się wyprowadzić z domu. Nasz główny bohater uświadamia sobie, że czas dorosnąć i wziąć sprawy, miłosne i te niemiłosne w swoje ręce. Wtedy na osiedle wprowadzają się nowi sąsiedzi. To para kuzynów, która zmieni kompletnie życie Karolka i zmusi go do wyjścia ze strefy komfortu. Czy jednak w tej nowej będzie czuł się dostatecznie dobrze?

Śmieszna, romantyczna i jednocześnie wzruszająca historia, pokazująca, jak działa wyobraźnia osoby hiper wrażliwej, bardziej podatne na bodźce i posiadającą nerwicę natręctw, czyli właśnie w tej kwestii znajdziecie mnie. Czytałam w życiu wiele książek, chociaż rzadko robie na blogu o nich recenzje, to jeszcze nie słyszałam o takiej, która by poruszała takie wartości jak moja, więc mam nadzieję, że Wam się spodoba. Pisana oczywiście w znanym dla Was języku.

Więcej informacji pojawi się już w sobotę w zakładce po prawej stronie. Tam znajdziecie ciekawostki, zobaczycie, na jakim etapie jest moje pisanie, a także będziecie mogli jako pierwsi zrecenzować moje bazgroły. Tylko czy znajdę chętnych?


Zapraszam serdecznie na mojego Instagrama - tam o wiele więcej -> KLIK

55 komentarzy:

  1. Jejku jak to czytałam to punkt 11 jest mega prawdziwy ^^ haha
    Fajnie odpisałaś powody i w sumie częściowo się zgadzam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trudno się nie zgodzić:) ja do tej pory nie wiem po co się uczyłem pierwiastków skoro tej wiedzy nie używam. Zresztą i tak gdzieś wyparowała...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też znałam wszystkie na pamięć. A teraz... niekoniecznie :D

      Usuń
  3. Prawda, prawda i tylko prawda :) Ja teraz na nowo przechodzę szkołę i zgadzam się z Tobą co do tych wszystkich szkolnych wariactw. Faktycznie, ja też mam wrażenie że niektórzy nauczyciele są tu przez pomyłkę... Mało jest takich naprawdę z powołania. A do tych młodszych dzieci naprawdę trzeba mieć wyczucie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba każdy miał chociaż kilka takich powodów. Fajny wpis. Powodzenia w tworzeniu własnej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje, więcej informacji w zakładce ,,OBCZAJ TO" po prawej stronie bloga.

      Usuń
  5. Miałam wątpliwości przyjemność chodzić do jednej klasy w podstawówce z dziewczyną, która nie tylko była córką nauczycielki, ale też córką dyrektora i było dokładnie tak, jak w Twoim przypadku.

    OdpowiedzUsuń
  6. CZOŁGIEM! Dzisiaj odwiedzę wszystkie Wasze blogi z ostatniego wpisu!

    ZAPRASZAM JUŻ NA NOWĄ STRONĘ O MOJEJ KSIĄŻCE! TAM CO PIĄTEK NOWE CIEKAWOSTKI!

    ZNAJDUJE SIĘ PO PRAWEJ STRONIE PRZY NAPISIE ,,OBCZAJ TO"

    Także obczajcie i dajcie znać! Pozdrawiam i życzę miłego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
  7. Od liceum i dalej bardzo lubiłam chodzić do szkoły, bo wybrałam sobie jedną z lepszych i mogłam się bardzo rozwijać oraz sporo nauczyć, natomiast podstawówka i gimnazjum- były, miałam dobre oceny, ale tyle, jakiejś większej przyjemności mi nie dawały :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Punkt 9 i 24 woła o pomstę do nieba. Wszystkie są denerwujące, ale te dwa mnie aż zabolały.

    OdpowiedzUsuń
  9. Punkt 7 mnie trochę rozśmieszył xD Natomiast punkt 10 bardzo prawdziwy xD Chociaż uczenie się rzeczy, które w życiu się nie przydadzą to też kolejny minus xD Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękne. A 2., 9., 11. - w punkt, ba, w punkt punktu!

    OdpowiedzUsuń
  11. Zgadzam się w pierwszym punktem, też nienawidziłam się uczyć rzeczy, które do niczego mi nie będą potrzebne... Kolejny prawdziwy i dobrze mi znany przykład jest w punkcie 7, rozwaliło mnie "Próchno gada o próchnie":D
    Jestem bardzo ciekawa tej książki i chciałabym ją przeczytać, bo czytając Twoje wpisy już wiem, że będzie fajna :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj kochana z większością punktów się zgadzam. Zwłaszcza kwestia opisana pod numerem 15 osobiście mnie dotknęła. Swojego czasu pomalowałam włosy na czarno, dzień później w szkole zostałam na forum klasy nazwana przez nauczyciela "czarną wdową" :D Teraz w sumie się z tego śmieje, ale za czasów nastoletnich nie było mi do śmiechu.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  13. oj znam temat! rok starsza siostra, kujonka, a ciągłe porównania, chociaż ja też dobrze się uczyłam, ale w przeciwieństwie do niej nie znałam się za grosz na chemii i fizyce ;) I nie cierpiałam wuefu!

    OdpowiedzUsuń
  14. Powodzenia z książką, świetnie się czytało ☺

    OdpowiedzUsuń
  15. cóż... ja faktycznie cieszę się, że edukację mam już za sobą :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Tututurututu -prosze bardzo są fanfary 😉
    Tak w zasadzie niczego nie dodałabym a za punkt nr 1 chętnie bym Cię ozłociła-praktycznie poza liczeniem,czytaniem i pisaniem nie nauczyłam się niczego co mi się w życiu przydało.
    Wiem jak wygląda kwadrat ,za to nie wiem jak wypełniać pit w skarbówce...
    Oooo a na książkę czekam -chetnie przeczytam i zrecenzuje na blogu
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Zwłaszcza matematyka wpłynęła na mnie nie za fajnie. Nawet teraz miewam sny o lekcjach tego przedmiotu. Budzę się i zastanawiam czy jeszcze czeka mnie taka przeprawa matematyczna czy już nie. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę, że to raczej za mną już (kto wie może kiedyś jednak będę musiał z matematyki coś odświeżyć na przykład).

    Pewnie w Sieci będą jakieś mniejsze czy większe kawałki z tegorocznego Opola.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  18. Zgadzam się z twoim wpisem. Fajnie to ujęłaś :-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Z wykształcenia jestem nauczycielem i niestety zgadzam się, że połowa rzeczy których uczą w szkole jest nam do niczego niepotrzebna. Powinno iść się jakoś z duchem czasu i nauczać bardziej 'nowoczesnych' rzeczy, które nas otaczają. A nie ciągle te same daty, pantofelki itd.
    Z tym porównywaniem do rodzeństwa też się zgadzam. Moja 15 lat młodsza siostra chodzi do tej samej szkoły którą ja skończyłam, ma nawet tych samych nauczycieli, i oni mnie pamiętają. A że ja byłam 'kujonem' a ona przeciwnie, to niestety jej się lekko obrywa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam tak samo. Moja starsza siostra dobrze się czuła w przedmiotach ścisłych a ja niekoniecznie i pamiętam jak w gimnazjum na pierwszej lekcji byłam ja pytana i takie zdziwko że ledwo co ogarniam temat bo przecież ona rozumiała

      Usuń
  20. Hmmm... ja chyba już zapomniałam o tych niefajnych rzeczach, bo mi szkoła kojarzy się w sumie dobrze. No ale fakt, z niektórymi podpunktami nie sposób się nie zgodzić. Dzięki za podlinkowanie do wywiadu!
    No i trzymam kciuki odnośnie książki. Pamiętaj tylko o formule Josepha Campbella i do przodu!
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Jest też kilka plusów;) Choćby znajomości, które zostają na lata.

    OdpowiedzUsuń
  22. Niestety, zgadzam się z większością punktów.
    Punkt 24. w trochę zmienionej formie,ale na to samo wychodzi- gdy zachorowała córka znanego w mieście lekarza wszyscy pisaliśmy do niej listy, jak nam przykro,że jej nie ma itp, itd. i kiedy wróci. Do mnie, gdy zachorowałam jakoś nikt z klasy listu nie napisał.
    Punkt 23. W LO była taka psorka, która dręczyła najładniejsze dziewczyny( akurat nie mnie) Jak którąś zobaczyła po południu na mieście, to następnego dnia lekcja zaczynała się od specjalnej listy obecności- ta i tamta szlifowały bruk zamiast się uczyć.
    Punkty 2 i 9 - bardzo smutne refleksje!
    Ogólnie fajny wpis!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  23. Super ze wydasz książkę . Teraz tylko czekać aż się pojawi . Tez z różnych powodów nie lubiłam szkoły. Ale teraz bym chętnie do niej wróciła .

    OdpowiedzUsuń
  24. Mnie chodzenie do szkoły jakoś specjalnie nie bolało, ale dzisiaj bym do niej za nic nie wróciła. No i wiele lekcji to była taka strata czasu...
    4. To i mania oceniania, porażka!
    5. Byłam starsza, więc luzik. Ale od koleżanki, która miewała trudności albo jej się nie chciało, a miała siostrę prymuskę, zawsze przygotowaną, trochę na ten temat słyszałam... nawet jedna nauczycielka jej się przyznała, że je porównują!
    7. Z klasowych wycieczek to w sumie pamiętam głównie góry, a tam na miejscu zawsze jakieś ognisko czy coś, czyli fajnie. :) Konie też się zdarzyły. ;)
    18. Za każdym razem!
    19. Raz w gimnazjum nawet miałam o to konflikt z panią z wosu... przedmiot lubiłam, ale nie chciało mi się przygotowywać do kolejnego konkursu. A w podstawówce byłam zmuszana do konkursów recytatorskich, tak mnie to drażniło, że teraz już nie mam ładnej dykcji. :P
    Ale do tego PIT-a się muszę przyczepić, on ma z matematyką wspólne tylko dodawanie, odejmowanie i procenty, reszta to umiejętność interpretacji urzędowych dokumentów i ew. prawa. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No w sumie też fakt ale mimo wszystko mogliby tego uczyć :)

      Usuń
  25. Ja skończyłam szkołę i chociaż lubiłam do niej chodzić muszę się zgodzić z wieloma twoimi punktami... Świetnie, że się rozwijasz i będziesz pisać książkę. Ja właśnie wpadłam na Twojego bloga z tamtego bloga i czuję, że zostanę tu na długo, bo jesteś niesamowicie zabawną i ciekawą osobą.

    Pozdrawiam,

    weruczyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku bardzo mi miło :) naprawdę!
      Ha również odwiedzam wszystkich którzy zostawili u mnie ślad :)

      Usuń
  26. Punkt 22,23 i 24 - znam to doskonałe :D Jako tako do szkoły chodzić lubiłam ale było wiele takich sytuacji że czasami mi się odechciewało. Dobrze, że czasy szkolne już dawno za mną :D

    OdpowiedzUsuń
  27. Tak dawno chodziłam do szkoły, że już nie pamiętam złych rzeczy, raczej wspominam koleżanki i kolegów, a nie nauczycieli, chociaż na pewno program szkoły nie odpowiada na współczesne zmiany na świecie i jest przeładowany niepotrzebnymi informacjami, zamiast uczyć myślenia :)

    OdpowiedzUsuń
  28. ja nie lubiłam szkoły. Oj nie. Paka nadętych laseczek księżniczek i chłopaków dziwaków brrrr

    OdpowiedzUsuń
  29. W sumie to smutne, że aż tak bardzo nie lubiłaś szkoły ...

    OdpowiedzUsuń
  30. Taki trochę przygnębiający ten wpis. ja chyba lubiłam szkołe, gdyby wejściówek nie było

    OdpowiedzUsuń
  31. Chociaż bardzo lubiłam chodzić do szkoły, to też uważam, że połowa przekazywanych w niej treści jest bezsensowna i bezużyteczna. Zwłaszcza na podstawowych zakresach przedmiotowych w liceum.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  32. Ja to chyba zgodzę się z każdym punktem :P

    OdpowiedzUsuń
  33. Tak średnio lubiłam szkołę. Rzeczywiście trochę przekazywanych treści jest do niczego nie potrzebna, za to przydałyby się inne.

    OdpowiedzUsuń
  34. po części czuję się jakbym cofnęła się do tych szkolnych lat, ale to też może oznaczać tylko jedno.. wszędzie jest tak samo! haha! ale z tymi ciążami nauczycielek od angola i chorowaniem tych od matmy, no czysta prawda haha!

    OdpowiedzUsuń
  35. nic dziwnego ze w Anglii jest malo godzin na uniwerku, a duzo do samodzielnej pracy nad soba- szkola staje sie coraz bardziej niepotrzebna, zwlaszcza jesli nauczyciele sie nie staraja, bo jak sie staraja to wtedy szapaba, jest super!
    sending hugs ! :*
    http://dorey-doorey.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  36. Z wieloma punktami się zgadzam. Wiele rzeczy, o których uczy się w szkole nie są tak naprawdę potrzebne, ale co tam. :D Życzę powodzenia przy pisaniu książki. Zapowiada się ciekawie. :D

    OdpowiedzUsuń
  37. Haha to takie prawdziwe. Ja bym jeszcze dodała, ze kible są na przerwie zajęte a nauczyciel nie chce Cię puścić na lekcji xd

    OdpowiedzUsuń
  38. Aż się pośmiałam :) Minęło tyle lat od momenty gdy ukończyłam szkołę, a widzę że nadal są te same problemy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jakby co, szkołę skończyłam w 2016r. :)

      Usuń
  39. Fajnie się czytało :) :) :) Najgorzej, jak są nauczyciele, którzy nie lubią swojej pracy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  40. Wiesz, że w 11 punkcie faktycznie coś jest na rzeczy xD. Zgadzam się na z powyższymi punktami, bo tak jest. Dzieci nauczycieli rzeczywiście kreowani sa na geniuszy. Polski system edukacji powinien byc mocno zreformowany. Zbyt dużo rzeczy niepotrzebnych w życiu, a rzeczywiście przydaloby się wiedzieć, jaka kość strzeliła lub jaki mięsień boli.

    OdpowiedzUsuń
  41. Każdy punkt jest pięknie odczytany. Ale ciesz się szkolnymi dniami, ponieważ po przejściu przez okres pracy ... wszystkie wspomnienia w szkole sprawią, że będziesz tęsknić.
    Zaufaj mi :).

    Pozdrowienia z Indonezji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodzę już do szkoły od 4 lat i nie chce przynajmniej teraz wrócić. Wolę definitywnie pracę, czuję że mam więcej czasu dla siebie a i dostaje wynagrodzenie

      Usuń
  42. ze wszystkimi tymi punktami o szkole się zgadzam... masakra, a porównanie do amerykańskiej to już w ogóle drama ;D ale! gratuluję pomysłu i trzymam kciuki za książkę! rewelacja ;D

    OdpowiedzUsuń
  43. 1. Tia... dokładnie to samo. Są chyba dwie rzeczy, których nauczyli mnie w szkole i które przydają mi się dziś: słówka z angielskiego (wbrew pozorom miałam angielski na nienajgorszym poziomie) i zajęcia z przedsiębiorczości, gdzie właśnie babeczka uczyła nas rozliczać pity i inne takie rzeczy. A cała reszta... no cóż, do tej pory pamiętam wszystkie zasady dynamiki Newtona... xD

    2. Albo coś nie wyszło im w życiu i trafili do szkoły. Ewentualnie wypalili się, albo mają słabe pensje więc i niską motywację. Bez sensu. Było zostać na uczelni, tam ludzie zazwyczaj wiedzą czego chcą.

    3. wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Nie dodawaj kolorów tam, gdzie wcale ich nie ma... niestety szkoły w Ameryce nie są takie jak na filmach - uwierz mi na słowo. Aczkolwiek rozumiem rozczarowanie polska rzeczywistością - no co tu dużo mówić, nasze szkoły nie powalają jakością. Ani nauczania, ani wizualną.

    6. tutaj należy jeszcze dodać, że wf przez cały rok wygląda tak samo i nawet jak ktoś jest sprawny fizycznie, to po 2 miesiącach rzyga już wfem. Pamiętam jak przez 2 lata w podstawówce mieliśmy na wfie hokeja. Bo tak... Nienawidzę hokeja do dziś...
    Team słabeusze - mnie też zawsze wybierali do drużyn na samym końcu!

    7. W pierwszej chwili się uśmiałam. Ale w sumie nie ma w tym nic do śmiechu... Same here... Chyba nie miałam przez cały okres szkolny ciekawych wycieczek... Czasem nawet wolałam zostać w szkole z inną klasą - zawsze jakieś urozmaicenie.

    12. I jeszcze dodaj do tego tekst "powinnaś przewidzieć, że się spóźni i wyjść wcześniej" xD

    21. Ja akurat dobrze trafiłam. Zazwyczaj miałam ciekawy asortyment. W liceum pani sklepikarka nawet sama przyrządzała hot dogi (takie domowe, na prawdę dobre!)

    22. A idź daj spokój! Ja zazwyczaj się zgłaszałam, że jestem grupą jednoosobową!

    25. Nauczyciele, pedagodzy i wszyscy święci nie zauważą (albo nie będą chcieli zauważyć) jeśli masz problemy. Nawet jeśli są to problemy występujące tylko w szkole i z powodu szkoły. Jak raz nie zmienisz kapci w szatni, to natychmiast znajdzie się 10 osób, które się przywalą. Ale jak płaczesz w kiblu to nagle jesteś niewidzialna.

    Trzymam kciuki za książkę! :) Chętnie przeczytam jak wydasz :)

    OdpowiedzUsuń

Odwiedzam każdego, kto zostawił u mnie komentarz i zostawiam ślad na jego/jej blogu lub stronie internetowej przed pojawieniem się kolejnego wpisu!
Pozdrawiam Kolorowo!