Czołgiem! Dzisiaj z rozpędu i przez drzwi wbijamy do jednego z moich ulubionych projektów, czyli ,,Najgorsza z w-f'u". Zapraszam na historię o dwóch kolejnych miesiącach mojej ciężkiej pracy nad poprawą sylwetki.
Maj - dla mnie zaczął się bardzo źle. Niestety po kolejnym stawaniu na wagę ogarniałam, że zamiast iść w dół to stoję, a później nawet przytyłam. Miałam straszną załamkę, ale postanowiłam się nie poddawać, regularnie ważyć swoje sadło i sprowadzić dietę na bardzo wysoki poziom. Tak wyglądały już moje Biedronkowe zakupy (w sumie zjadliwie co nie?) , kupiłam sobie też shaker, który mógłby co najmniej wymieszać mleko z kakałkiem. Liczyłam każdą kalorię, aż przesadnie np. herbatę bez cukru, która miała jedynie 3 kcal. Zrobiłam sobie ogólna dietę 1500 - 1600 kcal. W programie o grubasach dostawali dietę 1200, a ponoć nie można mniejszej niż 1000, aby się nie wycieńczyć. Rozmawiałam troszkę z osobami, które się na tym znają, więc myśle, że taka dieta będzie okej...
Przy diecie 1200 kcal byłam głodna i wzrokiem zamieniałam ludzi w jedzenie, natomiast ta o 300 kcal większa już mi lepiej odpowiada. Starałam się jeść zdrowo, ale wiadomo, czasami jakiś fast food wleciał. Liczenie takich kalorii poza domem było łatwe, o ile odwiedzałam jakąś znaną, markową knajpkę, wtedy aplikacja wiedziała ile dany posiłek ma energii, albo pisało na pudełku. Z innymi restauracjami był problem, więc wiadomo, wpisywałam "mniej więcej".
Czasami ciężko było odpędzić się od złej żywności, aczkolwiek gdy wiedziałam, że czeka mnie pizza (ok 1000-1100 kcal), to jadłam połowę na obiad, a połowę na kolacje, aby się nie objadać, a zaliczyć w ramach tych kalorii dwa, trzy posiłki. Z tych 400 zjadałam śniadanie, 2 śniadanie, a czasami nawet starczało na przekąskę. Dobry jogurt z malinami to lekko ponad 100 kcal! Zaczynało mnie to jedzenie smakować, a i zauważyłam, że w wielu galeriach, czy restauracjach można zjeść fajnie, smacznie i fit. Trzeba pamiętać, że kalorię nie są równe, więc nie jadłam często tych śmieci. Dobra sałatka może mieć 500 kcal, czyli tyle, co mały burger z Mc, ale wiadomo, to pierwsze ma więcej witamin.
Czerwiec - Dalej biegałam. Miałam tylko jeden stanik sportowy, więc dokupiłam drugi, który już wygląda jak porządna gimnastyczka, gdybym tylko miała cycki. Kupiłam sobie też rower, bo mój już nie domagał. Większość z Was już go widziała na insta. Oczywiście na samym początku okazało się, że nie potrafiłam dokręcić śrubek do końca i za każdym razem coś tam odlatywało. Później nawet dorobiłam się koszyka, który po dziś dzień jest krzywy. Wybrałam się też na bardzo długą wycieczkę, którą opisałam tutaj na blogu.
Oprócz tego bardzo liczyłam to, co zjadłam. Nie miałam za bardzo jak na początku, a na oko to chłop w szpitalu leżał, dlatego kupiłam sobie kuchenną wagę, która mega mi się sprawdza.
Gdy jeździliśmy nad jezioro, ja próbowałam jak najdalej przepłynąć. Później strasznie mnie bolały ramiona. Znalazłam też kilka treningów tanecznych na YouTube, które bardzo mi się podobały. Wprawdzie wyglądałam zapewne, jakbym odbywała taniec godowy i szukała partnera z gatunku goryla do stosunku, ale na szczęście nikt (chyba) tego nie widział.
Waga zaczęła mi powoli maleć i nie mam pojęcia, dlaczego wtedy pokazywała tak dużo. Zauważyłam też, że szybciej się najadam, sporo zostawiam i zwyczajnie "już nie mogę". Mój dwukilogramowy hantelek miał awarię, ale czego nie naprawi się taśmą. Macie tu jakiegoś inżyniera?
Mam nadzieję, że ten wpis Wam się spodobał i może, kto wie, kogoś zmotywował. Już za miesiąc zapraszam na czwartą część moich wyzwań z lipca i sierpnia! Oby się udało do końca roku, bo wita nas jesień i się troszkę boję tego zimowego zastania.
ZAPRASZAM NA INSTAGRAMA, GDZIE ZOBACZYCIE BIEDNY CIĘŻAREK OKLEJONY TAŚMĄ I INNE TAKIE ZWIĄZANE Z PROJEKTEM
Reszta wpisów z tego projektu:
19.06.2020r. -> Dlaczego taka nazwa? #1
17.07.2020r. -> Historia o pewnej frytce i ostrym cieniu mgły. #2
Efekt - 2kg
Hejka! Wasze blogi odwiedze w sobote i niedzielę :D
OdpowiedzUsuńPierwsze koty za płoty :) trzymam kciuki za dalsze postępy :)
OdpowiedzUsuńOj, tytuł tego posta przywołał mój koszmar ze szkoły - WF! Wszyscy nauczyciele WF-u skutecznie zniechęcili mnie do wszelkiej aktywności fizycznej na lata... Niestety :(
OdpowiedzUsuńNiedługo będzie post ,,24 powody" - dla których nienawidzę nauczycieli z okazji powrotu do szkół. Będzie też coś o nauczycielach z w-f. Ja w swoim żyćku trafiłam na tych tragicznych, ale tez na tych dobrych :)
UsuńJa miałam coś na kształt rechabilitacji, więc mam nieco inne doświadczenia. 😊
OdpowiedzUsuńJa obecnie jestem w ciąży, więc jem to co muszę. Ale jak urodzę synka, na pewno będę musiała się wziąć za siebie.
OdpowiedzUsuńGratulacje :)! Nie ma się co śpieszyć z tym, synek na pewno będzie na pierwszym miejscu :).
UsuńTrzymam kciuki 😘
OdpowiedzUsuńZawsze podziwiałam osoby które liczą kalorie
P.s. czy w tle widzę nowy szablon na blogu?☺
Pozdrawiam
Nieee jest stary :D
UsuńHmm taniec... czasami głupio wygląda a jak pomaga z wagą!
OdpowiedzUsuńNie bój się zimy, po prostu nie pozwól sie sobie zastac. Te zestawy z YT będą musiały częściej iśc w ruch, skoro nie będziesz np pływac. Nie przejmuj sie chwilowym zatrzymaniem spadku, w wielu miejscach już czytałam, że to normalne i ża najwazniejsze wtedy sie nie złamać. :)
OdpowiedzUsuńRównież trzymam kciuki za dalsze postępy w rzucaniu kalorii :D Ja raczej miałabym problem z ich liczeniem xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Wspaniale, że masz w sobie tyle motywacji determinacji do działania :) Trzymam mocno za Ciebie kciuki :)
OdpowiedzUsuńJa lekcji wf nie wspominam dobrze:(
OdpowiedzUsuńNie obcinaj za bardzo kalorii bo..żeby chudnąć trzeba jeść. Serio. Tylko zdrowo;) Wszystko chodzi o to, by organizm nie magazynował sobie na później. Trzymam kciuki za dalszą aktywność!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Nigdy nie liczyłam kalorii i mam nadzieję, że kiedyś nie wyjdą mi one bokiem, bo czasami potrafię dużo zjeść:D Fajnie, że już waga zaczyna Ci maleć, trzymam kciuki za dalsze postępy:)
OdpowiedzUsuńFajnie, ze coś się rusza. :)
OdpowiedzUsuńKiedyś liczyłam kalorie i nawet makroskładniki z ciekawości (miałam arkusz w Excelu), teraz czasami mi się zdarzy podliczyć jakiś pojedynczy posiłek dla informacji, ale tak na stałe to jednak nie. Chociaż przy odchudzaniu to pomocne.
Ja jestem z siebie dumna, bo ciągle kilka razy w tygodniu ćwiczę, jak mi się nie chce, to po prostu coś mniej wymagającego, ale regularnie, czuję taką potrzebę. :)
Też lubię ćwiczyć z Youtube☺
OdpowiedzUsuńTematy diet i utrzymywania figury są mi bliskie, dlatego z chęcią przeczytałam post. Teraz akurat jestem w ciąży i dziwnie się czuję "tyjąc", bo zawsze dbałam o to żeby być szczupła. Dla mnie podstawa to rezygnować ze słodyczy, choć jest to czasem trudne i się nie przejadać :)
OdpowiedzUsuńTeż się muszę zabrać za ćwiczenia :)
OdpowiedzUsuń„Zapraszam także do siebie na nowy post - KLIK
ach te wredne wagi! niech je czort! ;)
OdpowiedzUsuńWaga nie jest miarodajnym sposobem na sprawdzanie efektów odchudzania �� najlepiej wziąć miarę krawiecką i zmierzyć się w strategicznych miejscach takich jak biodra, uda, pas. Bo jeśli ćwiczysz to nabierasz masy mięśniowej, która objętościowo jest mniejsza niż tłuszcz ale wagowo jest cięższa. Dlatego na wadze może nie być widać efektów. Zawsze tłumaczyłam to moim kursantkom kiedy jeszcze prowadziłam zumbę ��
OdpowiedzUsuńTeż się mierze raz w miesiącu :)
Usuńja przez tabletki przytyłam ok. 4 kg, ale teraz odstawiam więc wszystko wróci do normy:)
OdpowiedzUsuńszanuję, że ważyłaś i liczyłaś kalorie! mi się to zawsze wydawało takie ksomplikowane i zajmujące na maksa dużo czasu, że szok :D więc szacun :)
OdpowiedzUsuńaczkolwiek waga wagą, ja akurat jak ćwiczę to zawsze zaczynam tyć, bo mięśnie ważą więcej niż tłuszcz :)
Efekty zawsze przychodzą z czasem i trzeba być cierpliwym. Super, że znalazłaś odpowiednią dietę i ćwiczenia dla siebie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Super. Trzymam kciuki za dalsze efekty. Ja wreszcie muszę się zacząć ruszać.
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki! ja to tak kocham jeść, że żadna dieta nie dla mnie. Teraz przy anginie nie mogłam jeść, płakałam z powodu niemożności normalnego jedzenia...Dziwna jestem?
OdpowiedzUsuńGrunt to wystartować i jakoś powoli mierzyć do celu, nawet jak na początku nasze próby sa niezdarne. Rozwali l mnie teskt " byłam głodna i wzrokiem zamieniałam ludzi w jedzenie" - he he:-)
OdpowiedzUsuńPodziwiam :) Taniec godowy - dobre XD
OdpowiedzUsuńBrawo! Ja za to uwielbiałam wf i wszelkie aktywności :D
OdpowiedzUsuńA ja z Wf nie byłam najlepsza... A co do wagi to należę do tych z niedowagą :D
OdpowiedzUsuńNie przepadałam za wychowaniem fizycznym, w liceum miałam cały czas zwolnienie, a teraz lubię ruch i ćwiczenia, chociaż inne niż podczas lekcji WF ;)
OdpowiedzUsuńoh, wf lubiłam tylko w klasie 1-3, potem skutecznie go unikałam i zazwyczaj trafiałam na takich wuefistów, którym to zupełnie nie przeszkadzało haha. Trzymam kciuki za dalsze efekty, w sumie jestem razem z Tobą, bo co nieco działam w kierunku lepszego odżywiania i aktywności fizycznej, obym też zgubiła parę kg :D Aczkolwiek moja waga jest prawidłowa, jednak grunt to czuć się samemu ze sobą dobrze i nie przesadzić :D
OdpowiedzUsuńPowodzenia! Właśnie najważniejsze jest to, by nie przesadzać :)
UsuńHmm... Przy takim menu jak na zdjęciu i opisanym w poście zrzucenie nawet 2 kg łatwe nie będzie, ale i tak trzymam kciuki - powodzenia :-)
OdpowiedzUsuńA jednak się udało, jak widać na końcu posta, a nawet i więcej. Swoją drogą owocki są zdrowe :)
UsuńI tak trzymaj :-)
Usuń