piątek, 24 lipca 2020

Dzisiaj śmigamy, czyli misja rower!

Czołgiem! Dzisiaj post nietypowy, bo nie wchodzę w żadną kategorię na moim blogu, co rzadko robię, ale czasami chciałabym Wam opowiedzieć o historii, która nigdzie nie pasuje, głównie o moich wycieczkach, małych lub dużych tripach, czy tam jakiejś paplaninie. Ostatni taki post był w 2019, więc warto czasami wyjść z kanonu. Także ten post, jak i inne podobne znajdziecie w kategorii ŚMIESZKAWE HISTORIE po prawej stronie na pasku.

Zawsze chciałam zrobić sobie taką wycieczkę, jakie robi często Autorka bloga ,,Karkonosze moja miłość"  -> serdecznie polecam. Niestety jestem z Gdańska i do podobnych szlaków mam daleko, ale jak widać się starałam i pobyłam troszkę w otoczeniu natury :).

Jest i mój plecak!
Jeśli obserwujecie mojego INSTAGRAMA, wiecie już, że jakiś miesiąc temu dokonałam zakupu rowerka, który bardzo ładnie mi po dziś dzień służy. Brykałam na nim, ale to właśnie o tej jednej wycieczce Wam opowiem.
Totalnie bez przygotowania, mając na sobie krótkie spodenki, okulary przeciwsłoneczne i koszulkę. W worku miałam jedynie wodę i telefon z włączoną aplikacją Endomondo. Wyruszyłam sama na odwiedzenie naszej nowej ścieżki rowerowej. Jeździłam na niej często, ale nigdy nie miałam okazji, żeby zobaczyć, jak jest na samym końcu. Tym razem się udało.
Na początku pokonałam most, bardzo ładny, kolorowy, na którym zostało zrobione zdjęcie z loga na tym blogu. Później musiałam przejechać przez ulicę i już miałam las.
Ktokolwiek widział tu
szachy lub warcaby?
Lasem za bardzo nie lubię jeździć, może jest faktycznie ciut chłodniej, ale drażnił mnie światłocień drzew i wszelkie latające cosie. No i te cosie chciały wpaść do mojej buzi, więc oddychałam przez zaciśniete zęby. Kiedyś chciałam przejść na wegetarianizm, ale właśnie połknęłam niechcący cosia (komar) i nie wyszło. Później, mimo że jechałam drogą rowerową, jak przypominam, trafiłam na rzędy chaszczy i wystających dużych kolczatych i kłujących mścicieli. Miałam do wyboru albo się zatrzymać, gdy z naprzeciwka coś jechało, albo wjechać w te kolce. Raz się zatrzymałam, a raz wjechałam, co mi nie wyszło na dobre, bo byłam cała podziobana.
Droga z niskiej perspektywy.
Później czas na zrobienie paru zdjęć i nawodnienie się przy stolikach do gry... w szachy? Naprawdę ktoś tu przyniósł kiedyś pionki i zaczął grać? Wyobraziłam sobie, że mam szachy w torbie. Poważnie? Upał grzał niemiłosiernie, ominęłam dziwne barierki i znowu przed siebie.
Minął mnie dziwny pan z odstającą anteną na głowie. Nie wiem, nie wypowiem się, może szukał fal, albo był fanem Teletubisi.
Po kolejnej przerwie na picie zastałam dwie rozwidlone drogi. Nie zauważyłam, że przy jednej był przekreślony rower. Zgadnijcie, na którą drogę wjechałam?
Było dużo pięknych
widoków, ale mnie się
nie chciało zatrzymywać.
Później, gdy się ogarnęłam, zostało przejechać pod autostradą i przed sobą zobaczyłam bardzo wysoką górę, na którą nigdy w życiu bym nie wjechała. A już na pewno nie z moją sprawnością fizyczną, nie licząc faktu, że 1/4 drogi za mną (chociaż nie wiedziałam ile do końca) i byłam spocona jak stary facet z butlą piwa w autobusie miejskim. Postanowiłam, że przejdę tę drogę z rowerem.
Później, gdy asfalt się zmienił dalej jechałam i zobaczyłam wiele osób na rolkach. Dziwne, bo dookoła nie było domów, więc musieli sporo już prześmigać na tych rolkach. Zazdroszczę kondycji. Fajnie, bo droga w dół. Zobaczyłam kościół miejscowości, do której jechałam i już wiedziałam, że jestem blisko. Okazało się jednak, że czeka mnie jeszcze jakieś 20 min jazdy.
W końcu się udało, porobiłam parę zdjęć, na chwilę się zatrzymałam i nawodniłam. Uświadomiłam sobie wtedy, jak bardzo jestem zmęczona, a droga do domu taka sama, albo nawet i gorsza, bo teraz tylko raz było pod górkę, a tak to z górki.  
Matko Tereso z Katapulty zmiłuj się i dodaj mi mocy.

Droga docelowa. Ktoś wie jaka miejscowość
ma 3 pszczoły na Herbie?

Niestety mocy nie dostałam i na początku szłam, pokonując górkę, później wsiadłam i jechałam, myśląc o tym ile mi jeszcze zostało drogi. Na pierwszym skrzyżowaniu zatrzymałam się i znowu nawodniłam. Na moim uchu usiadła pszczoła, zaczęłam ją gonić, ona mnie, potem ja ją, potem tak uderzyłam ręką w pszczołę, że rower spadł, bo zamiast w pszczołę uderzyłam w rower. On leżał, ręka boli, jedziemy dalej.
Była ta górka, którą przeszłam pieszo, strasznie stroma. Nawet zbyt stroma, by zjechać w dół. Także znowu zeszłam z roweru, gdybym jechała, pewnie bym się zatrzymała na głazach, które były w samym dole rowu. Znowu pod mostem i... pod górę, pod górę, picie, pod górę, picie, pod górę.
Znowu zobaczyłam te same dwie drogi i nie myślcie, że już teraz wjechałam w dobrą. Proszę o brawa.
Tyłek mi się tak spocił, czy się zsikałam? Zjadłabym coś. Szkoda, że jest taki upał. Trzeba było jechać nad jezioro. Zjadłabym loda, ale jestem na diecie.

Jakoś dojechałam, upał jak cholera, udało się. Dumna i szczęśliwa, wmawiam sobie, że jeszcze kiedyś to powtórzę. Pożyjemy, zobaczymy.
Jedno otarcie, boląca ręka, pokrzywy i lekkie poparzenie słoneczne, ale było warto.


Pozdrawiam Kolorowo

Beatrycze

Podobne wpisy:



55 komentarzy:

  1. Wyprawy rowerowe wszelakie (i te krótsze, i te dłuższe) są super! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rower! Taki klimatyczny, kocham rowery. Szukam kogoś do wspólnego jeżdżenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bym się zgłosiła ale pewnie daleko mieszkasz :)

      Usuń
  3. No niezle przygody Cię spotkały...
    Te latające cosie i mnie irytują - zawsze się gdzieś przyczepia, aczkolwiek do buzi mi nie wpadają (na szczęście )
    Szachy - no nieźle (u mnie w parku jest też coś takiego tylko że to miasto zapewniło mieszkańcom taka atrakcje )
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. super rowerek, mimo, iż nie masz szlaków górskich, to że jesteś z Gdańska jest moim zdaniem jeszcze bardziej super, zazdroszczę!
    Pozdrawiam cieplutko ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak widzisz, w każdym regionie są miejsca stworzone dla wycieczek :) Brawo Ty :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pogoda zdecydowanie sprzyja rowerowym wycieczkom. 😊

    OdpowiedzUsuń
  7. Brawo dla Ciebie za ten wyczyn. :) Plus jeszcze fajnie opisany. :)
    Bo pszczół itp sie nie goni. One muszą sprawdzić, czy jesteśmy zjadliwe bo zazwyczaj ładnie im pachniemy. Sprawdzą i polecą.:)
    Cieszę się, że Ci się podoba na moim blogu i ze Cie zainspirowałam do wyprawy. :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja na pewno tym potem ładnie jej pachniałam :D
      To ja dziękuje za inspiracje :)

      Usuń
  8. Bardzo lubię wycieczki rowerowe 😊 Ciekawie ta Twoja wycieczka wyglądała. Ten stolik z szachami najlepszy 😀

    OdpowiedzUsuń
  9. Gdybym miał rower też bym jeździł :) a tak ogólnie to ciekawa wycieczka:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zdecydowanie musimy w końcu kupić rowery! Ostatnim razem szaleliśmy na nich w styczniu na Koh Samui i było naprawdę super :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak ja dawno nie byłam na rowerze.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wycieczki rowerowe są super❤

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam jazdę na rowerze. Muszę koniecznie zaplanować jakąś wycieczkę :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Och, jak ja się uśmiałam! :D Piszesz tak lekko i zabawnie, poprawiłaś mi humor! Cosie mnie też denerwują jak nie wiadomo co, na szczęście ja na wegetarianizm nie przechodzę, ale i tak połykam (innymi otworami na twarzoszczęce) wielkie ich chmary... lecz to mnie nie powstrzymuje od wycieczek rowerowych. Mieszkam właśnie tam, gdzie Ty byś chciała się udać, czyli na południu. Tam to trasy rowerowe są świetne! Jeżdżę czasem (oczywiście na rowerze górskim, który podobno służy dobrze w górach, a tak naprawdę to cioteczny chorobliwy brat tych górskich czołgów, w których pokonuje się TAKIE górki i TAAAKIE doły) między drzewami tymi specjalnymi alejkami dla górskich rowerów, tylko muszę uciekać przed tymi śmigaczami, bo mnie przejadą :) Ciągnie mnie do takiego rowerku miejskiego z ładnym koszyczkiem i starą ramą.
    Niestety nie wiem, jaka to miejscowość ma trzy pszczoły na herbie. :c Ale pocieszę Cię - jak kiedyś uda Ci się pojechać w góry, a w szczególności w moją okolicę, to zasmakują Ci tamtejsze lody włoskie. Są przepyszne!
    Czekam na więcej wyczerpujących, ale miłych do wspominania wycieczek i ich zniewalających relacji :D
    Pozdrawiam ciepło!

    old53hollywood.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więcej będzie na pewno na instagramie.Juz mam nawet pomysł na nową trasę!

      Usuń
  15. Super! Bardzo fajny wpis, super sie czytało, czekam na więcej takich wpisów :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Uwielbiam wyprawy rowerowe. Bardzo sie ciesze, że teraz powstaje tyle ścieżek dla rowerzystów. Mam też w domu rower stacjonarny, ale to tylko namiastka. Trzeba poczuć wiatr we włosach, aby było przyjemnie. Życze Ci kolejnych pełnych przygód wypraw na Twoim superaśnym rowerze. Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja wiem, ja wiem! Ta miejscowość to... Uwaga... Pszczółki xD miłego rowerowania i mniej tras pod górę 😁

    OdpowiedzUsuń
  18. Very nice post ! Thanks for stopping for my blog ! Have a great week! 🎀🎀🎀

    OdpowiedzUsuń
  19. Cycling is always good :-D

    OdpowiedzUsuń
  20. Kiedyś zrobiłem 40 kilometrów na rowerze. Więc to co teraz przejeżdżam jest takie średnie. Ale i tak dające w kość nieco.

    Jazda w dwie czy kilka osób jest na pewno przyjemniejsza.

    Tylko trzeba uważać w czasie myślenia na rowerze, by w nikogo nie wjechać. Bo byłoby średnio.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  21. Dojechałaś do Pszczółek? :)
    Uwielbiam swój rower i wycieczki!

    OdpowiedzUsuń
  22. Ty masz zawsze ciekawe przygody :) My w tym roku śmigamy prawie codziennie na rowerach. Starsza córka daje już radę nawet na dłuższych trasach i możemy odkrywać jak wiele cudownych miejsc jest w okolicy. Gdy człowiek jeździ tylko od miejsca do miejsca samochodem w życiu się o tym nie dowie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak i nie zauważy tego piękna natury obok. Ja dzisiaj się wybieram w zupełnie inna trasę

      Usuń
  23. Rower był dla mnie przez lata podstawowym pojazdem do pokonywania dżungli miejskiej. Aż mi ukradł ktoś...

    OdpowiedzUsuń
  24. Gratuluję, to już nie na moje siły, jadę na działkę głównie po to aby nie zapomnieć jazdy na rowerze.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet troszkę jak się pojeździ to już jest lepiej niż ciągle gnić na kanapie! Ja często jeżdze, ale czasami robię krótsze trasy :)

      Usuń
  25. No przynaje,ze przygoty niezłe. Uwielbiam sposób w jakich o nich piszesz, buzia sama sie uśmiecha.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  26. W Pszczółkach byłam kiedyś na weekend:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo i jak podobało się? To fajne miejsce jak chce się mieć tani nocleg niedaleko Gdańska, bo mają aż dwa hotele :)

      Usuń
  27. Film trzeba stworzyć na podstawie tej historii

    OdpowiedzUsuń
  28. Oj jak ja dawno nie byłam gdzieś na rowerze...

    OdpowiedzUsuń
  29. przypomniałaś mi, że mam rower i, że warto z niego zrobić użytek :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Wycieczki rowerowe zawsze niosą ze sobą jakieś przygody ;p
    Mi się raz zdarzyło, że w czasie jazdy spadł mi łańcuch i zwyczajnie nie było wesoło xD Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  31. Ciekawą miałaś wyprawę, ile przygód po drodze. Fajne są takie wycieczki rowerowe, muszę kiedyś taką zrobić. :D

    OdpowiedzUsuń
  32. Niezła wyprawa! Wielkie brawa. Każda następna wycieczka powinna być łatwiejsza :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Historia wręcz nieprawdopodobna :D A w dodatku super napisana, masz wielką lekkość pisania, pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo, miło mi to słyszeć, również pozdrawiam!

      Usuń
  34. Ja polubiłam mój rower od kiedy dostałam pierwszą wypłatę i jeżdżę nim do pracy :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na pierwszą wypłatę kupiłam sobie sandały. Ale takie do dupy są, że w nich nawet nie chodzę. :D

      Usuń
  35. Wyprawa z atrakcjami :D Rower najlepszy :)

    OdpowiedzUsuń
  36. szacun :D łądnie musisz być uparta i zawzięta że tak ogarnełaś ten rower ;D ja normalnie jak czytałam to miałam wrażenie, że Twoja wycieczka trwała z 10h :D szacun :D

    OdpowiedzUsuń
  37. Pszczoła to chyba na gapę chciała się przejechać . Ciekawa wycieczka ;) chociaż smaczny był ten komar ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje ulubione danie to to nie było, ale zawsze coś tam podjadłam. No i darmowe.

      Usuń
  38. W takie upały szczerze podziwiam, owacje na stojąco masz ode mnie. Takie wyobrażone bo będę dziwnie wyglądać jeśli wstanę teraz od kompa i zacznę klaskać o.o. Hehe też się często zastanawiałam na tymi szachami, przecież jak ktoś ma już pionki to ma i małą szachownicę, więc może grać wszędzie. Fajne byłyby pionki w jakiejś skrytce ale pewnie by pokradli :(. U mnie w mieście jest taka plansza do chińczyka xD. Ewentualnie można grać w tego chińczyka czy na tamtych w warcaby kapslami bo sporej popijawie xD

    OdpowiedzUsuń

Odwiedzam każdego, kto zostawił u mnie komentarz i zostawiam ślad na jego/jej blogu lub stronie internetowej przed pojawieniem się kolejnego wpisu!
Pozdrawiam Kolorowo!