piątek, 29 stycznia 2021

,,Najgorsza z w-f'u" - zakończenie projektu #6.

Czołgiem! Dzisiaj zapraszam na ostatni wpis z moich sportowych zmagań. Mam nadzieję, że tą całą zabawą Was, chociaż troszkę zmotywowałam, bo siebie na pewno.

Zacznijmy jednak od podsumowań dwóch ostatnich miesięcy...

GRUDZIEŃ - jak wiecie, jest to okres świąteczny, opierający się głównie na żarciu. Kiedyś zapytałam, jakie świąteczne tradycje obowiązują w Boże Narodzenie i Pierwszy Dzień Świąt, to odpowiadali mi, że jemy, aby się nie zmarnowało. Także po objedzeniu się, śmiało można nałożyć sobie serniczka.

Postanowiłam, że w tym miesiącu nie będę się objadała, ale też nie będę liczyła kalorii. Jak to w święta i przed nimi, zaczyna się sezon słodyczowy, a mnie ciężko odmówić. Stwierdziłam jednak, że będę ćwiczyć i może ktoś pamięta z 5 postu, pisałam o kalendarzu ćwiczeniowym, który swoją kompozycją przypominał ten adwentowy, ale zamiast czekoladki, były ćwiczenia. Nie wypisywałam jakiś ciężkich, ale takie, żeby chociaż troszkę się poruszać. Chyba dwa razy zdarzyło się mi być z 3 dni do tyłu, szczególnie jak trafiało na 30-minutową tabatę. Okazało się, że grudzień u mnie naprawdę był ubogi w czas. O dziwo na końcu, kiedy myślałam, że tego czasu będę miała najmniej, udało mi się robić po jednym ćwiczeniu dziennie, tak, że 24 grudnia, choć po nocce, zrobiłam ostatnie ćwiczenie.



Na święta dużo zjadłam i mówię to szczerze. Postanowiłam się przed Sylwestrem zwarzyć i martwiłam się, że będzie o wiele więcej, ku mojemu zdziwieniu okazało się, że miałam taką samą wagę, jak 11 listopada. Ani nie zmalała, ani nie zwiększyła się. Wiedziałam jednak, że do końca stycznia czeka mnie wiele ćwiczeń, by udało mi się schudnąć te pięć kilo, które chciałam.

Napisałam postanowienia na 2021 rok, w których objęłam również moje zmagania ze zmniejszeniem wagi, co by nie wyglądać, jak ludzik Michelin.

STYCZEŃ - okazało się, że największym problemem był u mnie mróz. Nienawidzę zimy i chociaż robiłam dobrą minę do złej gry, strasznie się stresowałam wyjazdami do pracy i tym, że godzinę po odśnieżeniu znowu był śnieg. Dostawałam wewnętrznej kurwicy i czułam się, jak żuk gnojarek, który bez sensu toczy swoje gówno. Doprowadziło mnie to do lekkiej depresji, ale uwolniła mnie od niej medytacja, której powoli zaczęłam się uczyć. Miałam liczyć kalorię. Styczeń był dla mnie miesiącem, gdzie jeszcze te swoje postanowienia zmieniałam i sprawdzałam, czy jestem w ogóle w stanie w nich trwać. Postanowiłam, że nie będę liczyć kalorii, bo jest to zwyczajnie czasochłonne, szczególnie jak miałam iść do pracy. Poza tym chciałam ćwiczyć dwa razy w tygodniu. Jeśli miałam ochotę na większe ćwiczenia, to takie robiłam, a jak nie to jakiś mały trening. Obie rzeczy razem z medytacją bardzo mi pomogły.



Zrezygnowałam z używania automatów w pracy, gdzie były same batony. Sama sobie zaczęłam robić jedzonko. Zainwestowałam w pudełeczka, dodatkowo moja znajoma z pracy uszyła mi taki cudowny koszyczek, gdzie wkładam szamanko. Najczęściej biorę dwie kanapki, jogurt, jakieś ciasteczko i owocka, o którym często zapominam i mi gnije. To mi starczy na dwanaście godzin. W ogóle zauważyłam, że o wiele mniej jem w pracy, niż kiedyś jadłam.

Kupiłam sobie też gumy oporowe. Kiedyś chciałam je kupić, ale ostatecznie stwierdziłam, że są drogie, jak za gumowe paski. Te kupiłam w Biedronce i na razie trzymają, chociaż walą toi toiem. Nie pamiętam ile dałam, jakieś 20 zł, ale jestem zadowolona, może ta najluźniejsza troszkę kiepska. Mam już hantle, gumy i dzięki temu moje domowe ćwiczenia są o wiele ciekawsze. Brakuje mi jeszcze umięśnionego trenera, który będzie patrzał, jak ja ćwiczę i mi pomagał. Oczywiście bez koszulki.

 

Dodatkowo kupiłam sobie zestaw do masażu z Cellublue, który, jak nazwa mówi, ma mi pomóc z walce z cellulitem. Troszkę mam go na udach, może nie jakoś wiele, ale dodatkowo rozluźni mięśnie i sprawi, że nogi mnie nie będą tak bolały. Stosuje codziennie przez 21 dni, później 2-3 razy w tyg. Powiem Wam szczerze, że stosuje niecałe dwa tygodnie i już widzę efekty. Taki olejek i bańka to koszt ok. 80 zł, więc mam nadzieję, że nie wywaliłam pieniędzy w błoto.



Teraz czas na podsumowanie całego mojego wyzwania.


Nie było łatwo... ale zmotywował mnie nadmiar czasu wiosną, spowodowany, sami wiecie czym. Na początku robiłam plany treningowe, które przez jakiś czas się u mnie sprawdzały. Miałam też swoje postulaty:


  • Schudnąć 5 kg.
  • Poprawić swój stan zdrowia.
  • Polepszyć kondycje.
  • Polubić w końcu sport.
  • Przestać chować ciastka w fałdach brzusznych.


Pisałam też, dlaczego nie lubię wf i szukałam swojej dyscypliny sportowej, w której bym się dobrze czuła. Dlatego też postanowiłam pójść na basen, co skończyło się niewypałem, bo je zwyczajnie zamknęli i zdążyłam pójść tylko raz. Założyłam też aplikacje Fitatu, co liczyła kalorię. Raz z niej rezygnowałam, później wracałam i tak w kółko. W kwietniu korzystając z pogody zaczęłam biegać niczym małpa i korzystałam z aplikacji Endomondo, nikomu jej nie udostępniając, bo wiocha. Kupiłam też sushi nerkę, żeby mieć gdzie wkładać telefon. W maju zaczęłam się zdrowo odżywiać. Jednak przy diecie 1200 kcal byłam bardzo głodna i zamieniałam ludzi w jedzenie niczym Elsa w lód. Później kupiłam sobie stanik sportowy i rower, więc mogłam ruszyć na wielkie wyprawy. W sierpniu byłam na urlopie, ale się cieszyłam, bo nie przytyłam. Później zaczęłam robić sobie lunchboxy. W październiku byłam mało aktywna, ale sporo spacerowałam. W listopadzie ćwiczyłam mój największy kompleks, czyli ramiona, natomiast w ostatnim miesiącu trenowałam z kalendarzem treningowym. W styczniu jadłam bardzo mało i robiłam treningi dwa razy w tygodniu, ale w domu.


A jaki jest Efekt? Ważyłam się dzisiaj i proszę Państwa mamy to...

- 5,4 kg!


Czyli więcej, niż chciałam. Mimo tego, że projekt kończę, to nie będę się poddawała i idę dalej :D. Największy plus, jaki znalazłam w tym projekcie to polubienie biegania i zauważenie, że po porannych ćwiczeniach mam siłę na życie. Nie jestem ospała i mam dużo energii. Więcej moich zmagać zobaczycie na Instagramie, na którego serdecznie zapraszam. Dzięki, ze byliście ze mną i 3maliście kciuki! Mam nadzieję, że ta kategoria Wam się podobała!

 Więcej wpisów z tej kategorii -> KLIK



Pozdrawiam Kolorowo

Beatrycze




 

37 komentarzy:

  1. Ja też nie znoszą zimy. Po dwóch ciążach, jedna po drugiej, teraz próbuję wrócić do swojej wagi. Jeszcze brakuje mi zrzucić ze 3 kg :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wow gratulację! zawsze to jest turbo motywujące jak się udaje osiągnąc swoje cele ;D ja mam plan po urodzeniu ćwiczyć i dać sobie w kośc ozbaczymy jakt o wyjdzie ;DDD

    OdpowiedzUsuń
  3. Super. :)
    Ja bym chciała zrzucić do końca kwietnia cztery kg. Najważniejsze u mnie to sie nie objadac, bo ruchu mam naprawde dużo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje gratulacje. Dobrze, że poza utraconymi kilogramami, masz też więcej energii i chęci do życia. 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratulacje :) Ja ćwiczę w domu bardziej siłowo i już przybyły mi prawie 3 kg od początku grudnia :) Ale ponoć wyglądam jakbym schudła, więc chyba poszło w więcej ważące mięśnie xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, gratuluję sukcesu :)
    Ja od dawna nie jem kupnych słodyczy a od przeszło 11 lat nie słodzę herbaty :)

    Takie jedzenie w pudełkach do pracy i sama praktykuję :)

    OdpowiedzUsuń
  7. norweska zima w tym roku tak daje w kość ze mam jej dość też! codziennie po -10 stopni, śnieg, ślisko na drogach. masakra!

    OdpowiedzUsuń
  8. Efekt naprawdę świetny :D Można tylko pogratulować :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Congrats! Winter is a hard time to do workouts. I had lost some weight, but I think I have gained it back. If I could keep the 20 pounds off, my blood sugar would be a lot better. I have that to contend with. While others all they have to do is steps, I have keep my heartbeat up for a good 20 minutes are so daily. This does not always happen when I'd rather be doing other things. Like writing. All the best. Keep blogging!

    OdpowiedzUsuń
  10. JA też nie znoszę zimy i cieszę się, że pracowałam w styczniu zdalnie i nie musiałam dojeżdzać do roboty :D Gratuluje świetnego efektu ! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja doszłam do wniosku, że nie będę się katować sportem. Zamiast tego przestałam jeść co dzień słodycze. Zostawiłam sobie jedynie miejsce na nie 2 razy w tygodniu i to własnej roboty.

    OdpowiedzUsuń
  12. Brawo Ty! Takie szykowanie jedzenia do pracy to zdecydowanie dobry pomysł:) Rower też. Jeżdżę codziennie do pracy, to wiem co mówię.

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja kocham zimę i mroźne spacery :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Gratulacje! I powodzenia dalej. :)
    Gumy oporowe bardzo lubię - małe, lekkie, a dokładają już jakiegoś obciążenia.
    Na rozluźnienie mięśni pomogło mi rolowanie. :) Choć na cellulit nie zadziała, na to chyba bańki faktycznie są najlepsze - tylko ja się boję, mam dużo popękanych naczynek, więc trudno. :P

    OdpowiedzUsuń
  15. Gratulacje! Ciesze się zebTwoj wysiłek przyniósł oczekiwane efekty 😁 ja nie mam nic do zimy... wizualnie bardzo mi się podoba i sam śnieg w niczym mi nie przeszkadza... jedynym minusem jest to ze jest mi caaaaly czas zimno🥶

    OdpowiedzUsuń
  16. U mnie z dyscypliną sportu ciężko

    OdpowiedzUsuń
  17. Gratuluję takiego efektu!:) Bardzo zainteresował mnie ten zestaw do masażu z Cellublue :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Gratuluję wagi w dół, tym bardziej, że zima to trudny czas na odchudzanie :) cudowny koszyczek :) pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Też od jakiegoś czasu zastanawia się nad kupnem tego zestawu z Cellublue :)
    „Zapraszam także do siebie na nowy post - KLIK

    OdpowiedzUsuń
  20. Gratuluję zarzuconych kilogramów! Też zastanawiam się nad zestawem Cellublue, więc czekam na Twoją opinię o tych produktach. Fitatu też miałam, ale denerwowało mnie to, że nie wszystko mogłam dokładnie policzyć. Jak jadłam coś poza domem to nie wiedziałam jak wpisać, bo nie znałam składników. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opinia będzie na Instagramie po jakimś miesiącu stosowania myślę :)

      Usuń
  21. wow szacunek wielki że tyle kg ubyło:) oby nie wróciły^^

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetny wynik! bardzo lubię gumy oporowe i z chęcią z nimi ćwiczę. Uwielbiam je zakładać podczas treningu nóg. Również staram się ograniczać jedzenie bez liczenia kalorii. Miałam swoją przygodę z Fitatu i byłam nawet systematyczna, ale przyszły święta i to wszystko u mnie zepsuło i nadal nie mogę wrócić do takiej "normalności" :D Uwielbiam świeta, ale strasznie mnie rozregulowują jeżeli chodzi o aktywność fizyczną.

    OdpowiedzUsuń
  23. Zapominasz o zjedzeniu owocka?!?! Dlaczego nie pracujesz ze mną???

    OdpowiedzUsuń
  24. Gratuluję pozbytych się kilogramów ☺
    A idź pani z tym styczniem - ja też dostawałam kur**y przez ten mróz ; lubię zimę ,ale mrozy ,śnieg który przylepiał się do butów i szedł razem z nimi i ze mną do domu i z racji tego że w domu mam ciepło to podłogę praktycznie non stop sprzątam z tego błota, grr 😠
    Mam nadzieje ze taka zima jak w styczniu 2021 roku się nie powtórzy (w każdym razie nieprędko 😆)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  25. Gratuluję :-) Ja też wcieliłam w życie swój plan, oby się udało :-)

    OdpowiedzUsuń
  26. Taaa taki umięśniony trener przydałby się każdej z nas. :D Ale powiem Tobie, że mnie medytacja zaciekawiłaś. Niby gdzieś wcześniej czytała o jodze, o medytacji, ale tak jakoś bez szału. Może to dobry moment by z początkiem lutego zacząć również medytować. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam serial na netflixie. Coś tam z nazwą medytacja xd

      Usuń
  27. Dzięki za polecenie zestawu do celulitu. Biorę z pierwszej wypłaty, skoro już masz efekty :)

    OdpowiedzUsuń
  28. I co można? Można! Ja też ostro biorę się za siebie, bo wszystkie słodkie grzeszki zostawiają na sobie ślad na moich udach.

    OdpowiedzUsuń
  29. Nikt nie lubi mrozów... U mnie też było ostatnio wszędzie zasypane. Nie mogłam spod domu wyjechać :D

    Widzę, że masz też dobre postanowienia odnośnie zdrowego odżywiania, a koleżanka faktycznie uszyła ci świetny ten koszyczek.

    A co Świąt to każdy lubi dobrze pojeść :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Po pierwsze życzę w takim razie takiego domowego trenera ( przystojnego i bez koszulki) abyś miała jeszcze większa motywację , by wytrwać w sportowych założeniach.
    Dobrze,że ja żadnych postanowień nie robiłam- bo serio styczeń u mnie był antysportowy totalnie- no cóż....
    Bańke i oliwke tez mam tej firmy- i jakieś efekty są :-) Dodatkowo jeszcze używam masażera :-)

    cieplutko pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  31. Cudownie ! Brawo za wytrwałość! Hmm... teraz czas na mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Gratuluję! Z tym odchudzaniem to chyba wszyscy mają podobne przygody. Tylko ja się nie powinnam odzywać bo mnie wyprosisz. Kolejny rok nie udało mi się przytyć xD.

    OdpowiedzUsuń

Odwiedzam każdego, kto zostawił u mnie komentarz i zostawiam ślad na jego/jej blogu lub stronie internetowej przed pojawieniem się kolejnego wpisu!
Pozdrawiam Kolorowo!