Każde większe miasto ma jakieś swoje sezonowe atrakcje i coś tam się u nich dzieje. Inni z przytupem zaczynają początek lata, jeszcze inni jego koniec. Kolejni mają dzień kolby kukurydzianej i skały, a reszta długie przeplatane jarmarki z dziwną historią i właśnie o nich dzisiaj będzie mowa, a konkretniej o Gdańskim Jarmarku Dominikańskim.
Mieszkam niedaleko tego miasta, które uważam za bardzo urocze i piękne
Co roku pod koniec lipca i do połowy sierpnia jest organizowany tutaj Jarmark św. Dominika i spływa tutaj masa ludzi z różnych miast i musisz przez pół dnia szukać parkingu dla twojego ogromnego matiza. Jeśli cokolwiek znajdziesz, czujesz się jak król materaców. Albo czego tam chcecie i możecie sobie połazić po owym Jarmarku.
Charakteryzuje się tym, ze różni wystawcy i sprzedawcy mogą pokazać swoje produkty. Jedne są naprawdę ciekawe i nietuzinkowe, a inne to zwykły szajs. Od jakiś tam wypieków chlebka, jakieś własnoręcznie robione bransoletki, lizaki czy ubrania dla hipsterów. Jedno jest wiadome, cholernie wszystko drogie jest. Jeśli ktoś lubi antyki, jakieś obrazy to jest dla niego raj, może sobie poszukać fajne dzieła sztuki, rysowane również przez hipsterów z ASP dla hipsterów co nie umieją rysować, a dookoła unosi się zapach oscypek (podkreślam, że historia dzieje się na pomorzu), gotowanej kukurydzy i odrobiny potu od spoconych ludzi. Jest to również raj dla kolekcjonerów, oraz tych co lubią rzeczy typu hand made. Wiele z nich również zostawia ulotki, aby zamówić od nich przez internet. Jedną sobie wzięłam. Zgubiłam. Znalazłam. Wyprałam ze spodniami.
Przechodząc przez takie stoiska często zastanawiam się kto niektóre rzeczy kupuje... dużo z nich jest naprawdę dziwnych i niepodobnych do niczego, często nazywanych przeze mnie dynksem z przyczłapą do bulbulatora. Ogólnie cholera wie co to jest i do czego służy, ale jest stare i drogie to może się sprzeda.
Nie powiem, bo co roku odwiedzam ten Jarmark i czasami sobie jakieś ciekawe rzeczy kupię, bo też można takie znaleźć. Fajna tradycja, klimat i myśl dla Gdańska, chociaż ja chodzę tam raczej z sentymentu i ciekawości, a także spędzenia miło czasu z rodziną, czy znajomymi. Na zakupy raczej nie, bo i tak wiem, że niewiele kupie, a jak już coś znajdę to wiem, gdzie kupie to o wiele taniej.
Warto byłoby coś dodać o św. Dominiku. Nie mam pojęcia kim on był i dlaczego jest taki zajebisty. Mogłabym to wyguglować, ale pewnie Was to nie obchodzi, ani mnie nie obchodzi więc w sumie po co. A no i na Jarmarku też się nie dowiecie kto to był. Może jakiś zajebisty handlarz co zrobił sieć Auchan? A był święty bo robił ekstra promocje na parówki?
Kiedyś na jarmarku zwichnęłam sobie nadgarstek i mam wrażenie, że kiedyś się więcej działo, ale może to kwestia dorosłości.
Nie wiem czemu, Jarmark kojarzy mi się z jesienią, chociaż do tej jeszcze kawałek czasu jest. Nienawidzę jej, bo potem idzie zima... czyli skrobanie szyb itepe. Ale o tym kiedy indziej. Wolę Gdańską odsłonę Jarmarku Bożonarodzeniowego, ale wielbicieli antyków, samego miasta, serdecznie zapraszam, bo prócz tego chaosu, jest wiele miejsc do zwiedzania, a w przeciwieństwie do Sosnowca, mamy dostęp do morza.
Buahahaha!
Pozdrawiam Kolorowo
Beatrycze
PS: Wpis nie miał obrazić nikogo, został stworzony w celach humorystycznych. Opinia na temat Jarmarku jest wyłącznie moją opinią, każdy ma swoją, więc moją osobistą może sobie wsadzić tam gdzie plecy tracą swoją godność i zastąpić swoją. Nie chciałam również obrazić hipsterów, ludzi z Sosnowca, ani Magdy Gessler.
Dzisiaj bez zdjęć, tak po prostu pisemnie :) Mam nadzieję, że więcej weny wejdzie we mnie za tydzień, bo jeszcze nie wiem o czym będzie :D Może coś zupełnie innego?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dawno nie byłam w tym mieście ☺
OdpowiedzUsuńTo musi być ciekawa sprawa.
OdpowiedzUsuńJa też nie lubię ludzi roznoszących ulotki :D
Na jarmarku w Gdańsku nie byłam, na pewno dla niektórych jest to ciekawa i odmienna rozrywka ;-)
OdpowiedzUsuńUrodziłam się w Gdańsku i na Jarmark jeździliśmy od dziecka. Patrząc z ponad trzydziestoletniej perspektywy widzę jak ów jarmark się zmienił na gorsze. Kiedyś można było kupić naprawdę fajne rzeczy, a teraz przeważnie chińska tandeta z narzuconą kilkukrotnie większą marżą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zgadzam się w stu procentach!
UsuńA mi właśnie Jarmark kojarzy się z wiosną, bo jest taki kolorowy i różnorodny :)
OdpowiedzUsuńSuper, też bym się chętnie wybrała :)
OdpowiedzUsuń„Zapraszam także do siebie na nowy post - KLIK”
świetny wpis :)! pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńGdańsk ma swój klimat, jestem ciekawa jak wizualnie ten gdański jarmark sie prezentuje :-)
OdpowiedzUsuńBardzo mile wspominam swój pobyt w Gdańsku, lecz na jarmarku nigdy nie byłam. W sumie chyba każde większe miasto ma taki "festiwal" z różnymi hipstersko-antycznymi przydasiami;)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
I ja się muszę wybrać nad morze :)
OdpowiedzUsuńNa jarmarku w Gdańsku nigdy nie byłam, ale ogólnie uwielbiam jarmarki :D Strasznie lubię klimat jaki na nich panuje i tę ogromną ilość rękodzieła, które mnie zachwyca we wszelkich odsłonach :) W moim mieście zbliża się Festiwal 3 kultur, któremu zawsze towarzyszy kiermasz :D Są tam prawdziwe cudeńka, od których ciężko mi się oderwać, szczególnie od straganów z ręcznie robioną ceramiką <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, Agness:)