Czołgiem Ludzie! Dzisiaj będzie o czymś może znanym dla jakiejś części Was. Jeśli tak jest, podnoście łapki do góry w komentarzach! Na początku chciałabym podziękować za odzew w poprzednim wpisie. Dopiero zaczynam blogowanie i każdy komentarz jest na wagę złota. Oczywiście wszystkich Was odwiedzę! A już dzisiaj zapraszam na wpis pisany z perspektywy... alergika.
Od małego miałam problem z alergią. Mimo tego, że jako dzieciak Matczyna Jednostka próbowała ze mną jakoś z tym walczyć to i tak zasadniczo nic z tego nie wynikło. Jestem uczulona na wiosnę, po prostu. Chodzenie do lekarza i kłucie mnie igiełką w dziwnych miejscach (taka wersja akupunktury) nic nie pomogło i w zasadzie nie wiem w czym pomóc miało, ale dostawałam w zamian Kinder Niespodziankę. Jako dzieciak nie przeszkadzało mi to szczególnie, teraz już TROSZKĘ bardziej.
Zaczyna się wiosna, a w zasadzie wtedy się jeszcze nie zaczęła, a ja już w kolejce do apteki po jedyne słuszne tabletki na tą moją alergię. Wszystko wykupione, drogie jak diabli, a w pudełku tylko dziesięć tabletek. Zasadniczo staram się nimi nie faszerować bo i tak jestem gruba. Mówię sobie, że będę brała wiosną na godzinę przed jakimś wyjściem na świeże powietrze. No i się zaczęło...
31 marca zapomniałam, że to już wiosna, budzę się po nocce pracy już o godzinie dziewiątej, bo w mojej wielkiej wsi zabitej dechami, ktoś sobie wymyślił zjazd motocyklistów. Za oknem śliczna pogoda, ludzie w koszulkach dygają, no to co, myślę sobie wykąpię się i pójdę zobaczyć co tam się dzieje, może będzie ktoś ciekawy, może darmowa grochówka...
Wiecie perspektywa zlotu motocyklistów od strony osoby, która tymi maszynami się nie interesuje, ba, z roku na rok bardziej mnie wkurzają te zloty jest słaba.
Wykąpałam się, ubrałam, wyprostowałam włosy, wypiłam dwie szklanki soku, nałożyłam na siebie kolorową tapetę jak u Maryli w sylwestra. Żółta bluza, uśmiech na twarzy, zamykam drzwi i idę przed siebie (żartuje, zawsze muszę się cofnąć i sprawdzić, czy zamknęłam, chociaż zawsze jest zamknięte). Zasadniczo już po zejściu ze schodów ogarniam, że piździ jak na dworcu PKP. Czapka mi praktycznie spada, zapinam katanę, idę dalej. Kilka kroków i już czuje to wiosenne uczucie... łzawienie oczu.
Moje zdjęcia są wyjątkowo słabe. To jest ze strony Dziennika Bałtyckiego :) |
Wiatr dodatkowo to potęgował. Na ulicach masa ludzi, a mi łzy lecą jak z kranu. Idę przed siebie, nie chcę się wracać do domu. Szukam chusteczki po kieszeniach, mam tylko mentosa i jedną bardzo mocno zużytą chusteczkę, chyba z zeszłego sezonu czyściłam nią szprychy w rowerze. No cóż. Idę dalej, łzy kapią strumieniami, a ja staram się nie patrzeć na ludków na motocyklach, pomyślą sobie, że bardzo się wczułam w ten post i dlatego tak ryczę. Czy ja zamknęłam drzwi od domu? Coraz mocniej przecieram oczy, coraz bardziej mi łzawią, a makijaż zaczyna przypominać smar na powiece. Mówię sobie, zrobię parę zdjęć i wrócę. Z nosa zaczyna kapać jak z kranu a ja czuje się coraz gorzej. Dodatkowo raz na jakiś czas głośno kichnę, na szczęście te maszyny to zagłuszają. Starałam się, aby nikt mnie nie zauważył w takim stanie. Przeszłam kawałek, a miałam już dość. Maraton z glutami w nosie i czerwonymi oczami musiałam zakończyć i wrócić do domu.
Przyszłam i zobaczyłam, że mój makijaż wyglądał jak przejście letniej burzy i Marilyn Manson w jednym. Od razu zaczęłam szukać opakowania i wzięłam lekarstwo. Po godzinie wyszłam z moim psem i definitywnie czułam się lepiej. Jednak piszę, że działa 24 godziny, a ja już pod koniec spaceru czułam, że alergia wraca.
Smerfy bały się Gargamela, a ja boje się pyłków. Niech jeszcze bez zakwitnie to się na nim powieszę. A czy Wy męczycie się z alergią? Może jesteście na coś uczuleni? Opowiedzcie Wasze historie w komentarzu!
Pozdrawiam Kolorowo
Beatrycze
Czołgiem! Jeśli podobał Ci się wpis, to skomentuj! Ja również odwiedze Twojego bloga i zostawie po sobie ślad!
OdpowiedzUsuńA czy Wy macie alergię, albo jesteście na coś uczuleni? Podzielcie się w komentarzu! Pozdrawiam wszystkich serdecznie :*
Na szczęście nie jestem alergikiem :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie jestem alergiczką, moja siostrzenica ma uczulenie na komary i zawsze w lato ma straszne bąble na ciele gdy ją komar ugryzie :/
OdpowiedzUsuńJa na szczęście alergii na nic nie mam, to musi być straszne. Kiedyś podejrzewano u mnie alergię, bo często robiło mi się zapalenie oka i opuchlizna, ale to było wirusowe, na szczęście już przeszło.
OdpowiedzUsuńWspółczuje alergii, przekichane. Ja mam tyle szczęścia że nie jestem na nic uczulona :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś zawsze z wiosną miałam alergię :)
OdpowiedzUsuńja mam alergię od maja do sierpnia:D boli mnie gardło
OdpowiedzUsuńBól gardła jest jednym z najmniej przyjemnych uczuć dla mnie. Nienawidzę. Już wolę, jak mnie głowa boli, dlatego współczuje ;/
UsuńNa szczęście ani ja, ani moi bliscy nie mamy alergii.
OdpowiedzUsuńZnam ból alergii, co prawda nie osobisty, ale mój brat ma i siostrzenica też. Wiosną są zdemolowani. Ja natomiast miewam od czasu do czasu alergię na wódkę :D
OdpowiedzUsuńNie mam alergii, ale dość często łapie mnie jakiś katar, chyba przez te moje zapchane zatoki. Domyślam się jakie to uciążliwe. Trafiłam tu przypadkiem, ale będę zaglądać częściej, bo naprawdę fajnie czytało mi się ten post. :D
OdpowiedzUsuńDziękuje, bardzo mi miło! :D
UsuńAlergia, to straszne utrapienie, szczególnie ta wziewna, na pyłki wszelakie. W pewnych okresach czasu ciężko po prostu egzystować. Chyba tylko zimą jest dobrze. Z tymi pokarmowymi nie jest już tak źle, bo dany produkt możemy po prostu wyłączyć z diety... pyłków się nie da :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, Agness:)
Ja jestem dodatkowo uczulona na cynamon :) ale nie ma masakry, bo tak jak mówisz, wyłączyłam z diety i żyje :). Pozdrawiam!
UsuńOj biedna współczuję bardzo. Mnie na szczęście problem uczulenia ominął. Za to też zawsze się wracam sprawdzić czy drzwi są zamknięte :P (mój narzeczony tak samo xD)
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Świetnie napisane.
OdpowiedzUsuń