poniedziałek, 23 maja 2022

Szczepionka, samochodowy kryzys i wielkie zakupy, czyli zaczynam ,,mini urlop".

 Czołgiem! W dzisiejszym poście opowiem Wam o moich kilku ostatnich dniach. Niektóre z nich będą fajne, inne troszkę mniej...  sami zobaczcie:

11.05.2022 - Szczepienie przeciwko głupocie.

Taka szczepionka już mi nie pomoże. Za późno. Nawet siedem dawek. Ogólnie jakkolwiek to zabrzmi nie planowałam się szczepić ponownie, ale wyjazd do Paryża troszkę mnie zmusił, ponieważ nie chciałam robić testów przed podróżą. Zasadniczo Pani z Biura Podróży gdzieś przeczytała, że muszę przyjąć jeszcze dwie dawki, bo moja skończyła ważność w marcu i trzeba zacząć od początku. Natomiast pielęgniarka powiedziała, że wystarczy jedna, kolejnej nawet nie dostanę, bo nie mam 80 lat, nie chorowałam często na covida i tak dalej. Więc ogólnie w bazie szczepionkę mam ważną, ale jeszcze będę się pytać dwa dni przed wyjazdem, czy może Francuskie władze i ich zajebistość mają jakieś inne zasady i u nich inaczej się szczepią. Tak czy siak mam nadzieję, że moje szczepienie wystarczy.



Znowu wiłam się w bólach i miałam odczucia troszkę inne od pierwszej dawki. Rok temu myślałam, że umieram i idzie do mnie ten z kosą, jak w Simsach. Totalnie te same odczucia miałam podczas covida w lutym. Tym razem przechodziłam ból lewego ramienia przez trzy dni i menopauze w wieku 26 lat - raz było mi gorąco, a raz ciepło.

12.05.2022 - Nieudane zakupy.

Tego dnia postanowiłam kupić sobie sukienkę na ślub przyjaciółki. Obeszliśmy wszystkie sklepy i te kiecki były jakieś takie zbyt.... balowe. Po poprzednim dniu czułam się, jak po ostrym przechlaniu i też nie miałam siły nic przymierzać. Dołka miałam do czasu, gdy znalazłam stoisko obok galerii, a tam Pani sprzedawała zagraniczne słodycze po mega tanich cenach. Kupiłam to i opierdoliłam, jak małpka banana.



18.05.2022 - Najbardziej pechowy dzień w tym roku.

Tego dnia o 6 rano jechałam szczęśliwa do domu. Czekał mnie ,,mini urlop", czyli sześć dni laby spowodowanej głównie urodzinami mojej Mamy i Siostry. Miałam też w planach kupić rzeczy na urlop, może w końcu sukienkę, naprawić spryskiwacze, szybe w aucie (nie otwierała się) i wymienić opony na letnie.

Wypuściłam kolegę z którym śmigam do pracy (z bagażnika) przed jego domem i słuchając sobie nowego kawałka Eda Sheerana jechałam dalej przez polankę. Pędziłam max 50 na godzinę ze względu, że przed chwilą mijał mnie autobus, a droga wąska. Nie zdążyłam się jeszcze rozpędzić, a tu bach... sarna. I to nawet nie lekko, wbiła się we mnie tak ostro, że aż odczułam podskok na siedzeniu. Zatrzymałam się w ostatniej chwilii, ale niewiele to dało. Nie pamiętam, co stało się z sarną. Na pewno nie leżała, może gdzieś tam dalej, ale nawet nie zwróciłam uwagi, czy odbiegła. 

Tętno waliło mi jak przy zawale, a ja bałam się wyjść z auta. Nie do końca chciałam zobaczyć co się stało, bo się zwyczajnie bałam. Włączyłam jedynie awaryjne, zgasiłam samochód i w końcu zobaczyłam straty.



O dziwo nie muszę nawet Wam zamazywać tablic rejestracyjnych, bo sama odleciała. Może mocno nie widać, ale przód totalnie skopany i do wymiany. Na początku strasznie spanikowałam. Jestem wysokowrażliwym człowiekiem i nie zawsze racjonalnie reaguje. Chwilę po moim wyjściu z auta usłyszałam, brzdęk i okazało się, że ktoś przejechał po mojej rejestracji. Poszłam po nią i wsadziłam do bagażnika, wyjmując też trójkąt ostrzegawczy i stawiając gdzie trzeba. Samochody zaczęły mnie omijać, ale nikt nie zapytał, czy nie potrzebuje pomocy przez długi czas. Zasadniczo stałam tam prawie godzinę, a tylko podpytał mnie jeden Pan z busa. Totalna znieczulica.

Jak to u wysokowrażliwców bywa - strasznie panikują, więc pierwsza moja myśl to zadzwonienie po 112. Tak też uczyniłam. Poprosiłam tylko o przyjazd policji. Później zadzwoniłam do mojej Mamy, a ta wysłała siostrę na miejsce zdarzenia. Zaczęłam się rozglądać, czy tej sarny nigdzie nie ma, ale w sumie obok był rów - tam mogła leżeć, a ja nawet nie sprawdziłam i mam wyrzuty sumienia. Gdyby jednak we mnie mocno walnęła, to widziałabym krew na ulicy, a była tylko sierść na moim samochodzie. Później przyjechała siostra i zapytała się, czemu dzwoniłam pod 112. W sumie ... nie wiem. Faktycznie - policja by przyjechała i co dalej. Przecież sarna nie ma OC. Zadzwoniłam na komisariat policji gdzie bylo przyjęte zdarzenie i odwołałam. Na szczęście okazało się, że mieli ważniejszą akcje i jeszcze się do mnie nie wybierali. Teraz miałam wyrzuty ze względu na sarnę i zajmowanie telefonu alarmowego.

Skleiliśmy przód samochodu taśmą z apteczki i pojechałam tak do szwagra, żeby mógł mi pomóc z naprawą Muchy. 

Teraz trzeba wymienić opony, naprawić spryskiwacze, przednią szybę, drzwi od pasażera (rysa), cały zderzak i jakiś kamień uszkodził przednią szybę. Całość na pewno będzie kosztowała około 3 tysięcy. Cóż... życie. A pierdolona sarna nie ma OC.

Także mimo tego że i tak miałam dużo na głowie, teraz mam jeszcze więcej. Na dodatek muszę jeździć samochodem taty, a tego nie znoszę... cały dzień przespałam.

19.05.2022 - Kolejny shopping.

Tego dnia wybrałam się na zakupu w celu wyboru sukienki. W końcu się udało. Może nie jest zbytnio balowa, ale ja właśnie takich nie lubię.
Jest delikatna i czuje się w niej bardzo swobodnie. Niestety dla mnie ciężko jest wybrać kieckę. Mam nadwagę, a dodatkowo tylko 164 cm wzrostu. Obcasów nie założe bo mam zachwianie równowagi jak po ostrym alko. Nawet na palcach za długo nie stanę. Udało mi się znaleźć ją w Mohito za 180 zł na tyle rozciągliwą, by mieć mniejszy rozmiar, a jednocześnie nie czuć się ciasno. 


 

Kupiłam też kilka rzeczy na wyjazd. Jest też prezencik na jedenaste urodziny Puszosławy i dwa smaczki dla królika Antka. Kupiłam też kilka mini prezentów dla przyszłej Panny Młodej, ale o tym w kolejnych postach.



Byliśmy też na spacerze i w najbardziej kolorowym miejscu ever. Nie odbyło się bez degustacji żelków.


 

Przeczytałam w końcu ,,Tatuażysta z Auschwitz". Jakkolwiek to zabrzmi, bardzo lubię tego typu literaturę. Miłość pokazana z zupełnie innej perspektywy. Pewnie większość książkocholików już czytała, ale jeśli nie, to polecam. Teraz na ruszt wleciała książka Agnieszki Chylińskiej. Tak, jest dla dzieci, ale lubię czasami dla luzu właśnie takie przeczytać, nie tylko Agi :). Tej jednej, jedynej jeszcze nie czytałam.

Przede mną stresujące dni... trzymajcie kciuki, żeby było cudownie! I tego też Wam życzę.

Pytania do Was:

1. Mieliście kiedykolwiek jakąś stłuczkę? Nawet jako pasażerowie.

2. Idziecie w tym roku na jakieś wesele?

3. Kupujecie prezenty urodzinowe dla zwierzaków?

4. Dzwoniliście kiedyś pod 112?

Pozdrawiam Kolorowo

~Beatrycze👥



15 komentarzy:

  1. Nigdy nie brałam udziału w żadnej stłuczce- chyba zawsze trafiam na dobrych szoferów :D
    Mojemu kumplowi, też kiedyś sarna, wpadła na auto :D
    Idę, idę na wesele za kilka tygodni- nie jako gość, ale jako druhna/starsza :)
    Jeszcze nie mam sukienki- zdążę kupić :P
    P.S. mi też żal by było sarny- są przesłodkie :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedź na Twoje trzy pierwsze pytania brzmi Nie. Na czwarte niestety tak i to wiele razy do mojego nieżyjącego już dziadka. 😔

    OdpowiedzUsuń
  3. Współczuję przeżycia z sarną. Ostatnio jechałam w nocy na lotnisko i ledwo wyjechałam, a już mignął mi zad jakiegoś zwierzęcia, które dopiero co przeszło przez jezdnię...
    3 ostatnie pytania nie, pierwsze tak. Raz nawet na autostradzie, kiedy kolega najechał na lód i uderzył w barierki, a potem chwilę jechaliśmy slalomem, zanim udało mu się opanować samochód. Na szczęście nic się nie stało, nawet uszkodzenia auta okazały się niewielkie. Najciekawsze było, o czym myślałam w trakcie, bo po pierwsze, czy mam kartę EKUZ (bo to za granicą), a po drugie, że mam w bagażniku banany czy pomidory i mi się zgniotą. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. O rany.... Wcale Ci się nie dziwię, że reagowałaś, jak reagowałas. Myslę, że u mnie byłoby podobnie.
    Miałam stłuczkę, ale bardzo lekką, nie wyhamowałam na lodzie i puknełam goscia przed mna w dooopkę. Nikomu sie nic nie stało, mojemu samochodowi też nic, tamtem miał lekko zderzak porysowany. Tylko mój portfel ucierpiał.
    Dzwoniłam na 112. Obkrwawiony pijak leżał na chodniku i nie reagował. Przyjechali błyskawicznie, mieli za zakrętem dosłownie. Tylko że szukali po drugiej stronie ulicy, bo panienka na 112 była ogólnopolska najwyraźniej i nie reagowała na moje tłumaczenia tylko adresu sie domagała. Ale w końcu zauważyli moje i drugiej kobity machania z krawężnika.
    Prezenty urodzinowe dla zwierzaków - jak najbardziej.
    Weselom mówię stanowcze nie ;p
    Równowagę można ćwiczyć wiesz? Mi się bardzo poprawiło po sanatorium. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. te słodycze z orzechem laskowym 🍫🌰 Kocham i też opierdzielilabym całą paczkę 😋 Nie lubię imprez typu wesele i takie tam bo nie piję alkoholu a po 23trzeciej można się tam już z nikim nie dogadać 🍷🍺 Z tą sarna współczuję bo ona na futro nie wyda a Ty kasiore na samochodzik tak 💰

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam serdecznie ♡
    1. Mieliście kiedykolwiek jakąś stłuczkę? Nawet jako pasażerowie. Miałam dwie jako kierowca, co prawda nie z sarną, w zasadzie z żadnym zwierzęciem. Raz wpadłam w lekki poślizg i zatrzymałam auto dopiero na latarni (nic się nie stało, pękł mi tylko kierunkowskaz) a raz kobieta wymusiła mi pierwszeństwo i przetarła mi przód z prawej strony. Gorzej wyglądała jej nowa beemka, bo zarysowała cały bok.
    2. Idziecie w tym roku na jakieś wesele? Nie. Byłam na swoim xD W sumie to nie wesele, tylko taki obiad weselny był :) chyba, że o czymś nie wiem i dopiero dostanę zaproszenie :D ale wątpię.
    3. Kupujecie prezenty urodzinowe dla zwierzaków?
    Nie. Kupuję jak coś wpadnie mi w oko, tak więc dostają prezenty bez okazji.
    4. Dzwoniliście kiedyś pod 112?
    Nie. Nigdy nie dzwoniłam pod żaden numer alarmowy.
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś też mi jeden wymusił, akurat jak jechałam samochodem taty :P

      Usuń
  7. Hej hej,

    O rany - no to faktycznie- też by mnie ta sytuacja z wypadkiem i sarną bez OC zestresowała...
    1. Mieliście kiedykolwiek jakąś stłuczkę? Nawet jako pasażerowie.
    Na szczęście nie- raz nam w samochodzie tylko koło odpadło na autostradzie, ale obyło się bez stłuczek i strat w ludziach na szczęście

    2. Idziecie w tym roku na jakieś wesele?
    Zależy czy dadzą mi dzień urlopu w nowej robocie

    3. Kupujecie prezenty urodzinowe dla zwierzaków? No ba - staram się zawsze pamiętać :-)

    4. Dzwoniliście kiedyś pod 112
    Tak - na szczęście tylko raz

    Cieplutko Cię pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Wczoraj jak wracaliśmy z zawodów to gościowi przed nami wyskoczyła sarna na maskę i ją trzasnął. A rok temu nam wyskoczył dzik, na szczęście obyło się bez ofiar. Wesele mam u kuzyna w październiku. Czasami kupię coś Puśce, czasami nie, a pod 112 dzwoniłam raz. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Przygodę z sarną bardzo podobną mieliśmy z mężem. On za kierownicą, bo ja nawet prawka nie mam ;p. W sumie chyba należy zgłaszać takie akcje, nam ta sarna uciekła raczej i tez nie wiedzieliśmy czy dzwonić.
    Ładna sukienka. Żadnych wesel w tym roku na szczęście xD.
    Na covida się szczepię według tych całych zaleceń. Nie nakłaniam każdy robi jak uważa ale sama nawet pozytywne skutki tego widzę. Kolejne dawki coraz łagodniej i jak w rodzinie był ostatnio covid to albo mnie nie dorwało albo przeszłam totalnie bezobjawowo :)
    Dla kota kupuję bez okazji :P

    OdpowiedzUsuń
  10. O matko, ale miałaś miesiąc pechowy. Ja zastanawiam się nad szczepionką, ale mam mega obawy. Różnie znajomi i rodzina przechodzili szczepienie, więc jak nie musiałam, to nie szłam, ale powoli zaczynam nie mieć wyboru.
    Fajnie, że udało się Tobie kupić kieckę na ślub, też nie lubię bardzo balowych, wyglądam w nich dziwnie, to nie dla mnie. Czas wesel się u mnie skończył, w najbliższych latach nie szykuje mi się nic z takich atrakcji, wiec moja weselna kiecka wystawiona jest na sprzedaż. Stłuczki ze zwierzątkiem nie miałam, bo nie mam prawa jazdy, a pod 112 niestety dzwoniłam kilka razy w poważnych sprawach związanych ze zdrowiem moich bliskich. Rozwaliła mnie kiedyś totalnie pewna babka, gdy ja cała zdenerwowana proszę o karetkę, a ona do mnie" Pani mnie nie popędza, ja wiem, co mam robić, ja muszę w system wprowadzić" - taki PRL i słychać jak JEDNYM palcem stuka w klawiaturę wpisując najpierw imię i nazwisko osoby poszkodowanej, a później PESEL. Także tego, no... baw się dobrze na weselu! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. O kurcze!To grubo z tym wypadkiem!Rzeczywiście przerażające,że nikt się nie zainteresował czy trzeba pomóc,chociaż ten pan z busa daje nadzieję ;) Moi znajomi mieli kiedyś jeszcze gorszy wypadek że zwierzakiem.Wyszedl im na drogę wielki los!W wyniku zderzenia usiadł na przodzie samochodu,niszcząc go totalnie i ...poszedł dalej...A pod 112tex dzwonilam kilkakrotnie.kiefys zgłaszałam nawet wypadek bo byłam świadkiem jak auto uderzyło w motocyklistę.

    OdpowiedzUsuń

Odwiedzam każdego, kto zostawił u mnie komentarz i zostawiam ślad na jego/jej blogu lub stronie internetowej przed pojawieniem się kolejnego wpisu!
Pozdrawiam Kolorowo!