środa, 15 czerwca 2022

Prezent dla przyjaciółki, szpitalne leczenie, nasza Paryska przygoda, czyli zaczynamy urlop!

 Czołgiem! W dzisiejszym, bardzo spóźnionym wpisie dowiecie się, jak wyglądał mój początek urlopu. Opowiem Wam też o mojej wycieczce do Paryża. Dzisiaj dodam kilka zdjęć i wspomnień z wyjazdu, a w kolejnym wpisie dokończe.

30.05.2022 - Ostatni dzień w Mordorze.

To był ostatni dzień w mojej pracy. To nie jest tak, że jej nienawidzę, ale szczęście w nieszczęściu, że wychodzę na urlop właśnie wtedy, gdy jest najwięcej roboty i w końcu odpocznę. Naprawdę czekałam na ten dzień i odliczałam minuty, sekundy...

31.05.2022 - Prezent przed-ślubny.

Jestem świadkową u mojej najlepszej przyjaciółki. Na początku chciałam zrobić wieczór Panieński, ale z racji, że ma dwójkę małych dzieci, nie chciała takiej imprezy.  Postanowiłam Jej to zrekompensować i zrobić coś w stylu... kalendarza adwentowego. Codziennie przez tydzień będzie otwierała różne paczuszki w których będą małe prezenciki. Ostatni jest zamówiony i specjalnie spersonalizowany. Mam nadzieję, że Jej się spodoba i zminimalizuje stres przed całym wydarzeniem. Oto kilka zdjęć z tego, jak wykonałam ten prezent. Nie wszystkie paczki są pokazane, ale każdy ma inną tematykę... relaks, dbanie o stopy, słodycze itp.


Paka ze słodyczami.

Dzień SPA.

Zadbaj o stopy.

Glow Up!

Chińska kolacja dla dwojga.

Kompletowanie prezentu.

Ostatni prezent - szlafrok z napisem ,,Panna Młoda", czekoladka, świeca, balsam do ust, liścik i kubek.

Personalizacja.


Wszystkie prezenty zapakowane!

Ostatni prezent - Gift Box dla Panny Młodej możecie znaleźć na stronie SHEBY WEDDING. Naprawdę polecam! Cena i całość wyglądała tak -> KLIK

Post nie jest sponsorowany :)

1.06.2022 - Szpitalne leczenie.

Nie, nic mi, ani nikomu się nie stało. Musiałam zawieść psowatą na szczepienie. Chciałam to zrobić przed wyjazdem do Paryża, bo okazało się, że ma coś na łapce, a nie jest to moim zdaniem kleszcz. Ileż było pisku, wycia, jakby ją ze skóry obrywali. Koniec końców zmiana okazała się być nieszczególnie ważna (o dziwo nie był to sutek), więc póki jej nie gryzie jest okej. Puszosława odwiedziła też sklep z cegłówką w nazwie, znalazła dla siebie smaczki i została wygłaskana chyba przez każdego pracownika. Jest tam dosyć sławna, bo już na wejściu wszyscy wołają ją po imieniu.

Wąchacz pospolity.


Wieczorem w końcu udało mi się spakować. Nie miałam na to totalnie czasu. Pomogły mi te opakowania z Shein. Są genialne i widzę, że wiele osób używa ich na wyjazd.



 2.06.2022 - Lot samolotem!


 

 

Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam lecieć samolotem. Cudowne uczucie. Nie mogłam się doczekać, a jednocześnie byłam mega zestresowana, bo wraz z chłopakiem pierwszy raz odprawa była zależna tylko od nas. Mieliśmy być o lotnisku już o 13, a lot dopiero o 16. Byliśmy chwilę po wyznaczonej godzinie, a okazało się, że boarding (nie wiem, czy dobrze to napisałam, ale miało być profesjonalnie XD) jest od godziny 14. Lotnisko było fajnie podzielone, w zależności od firmy - my lecieliśmy Ryanerem. Niestety była masa ludzi i nie dało się nawet usiąść. Po godzinie mogliśmy oddać bagaże i byliśmy pierwsi, by przejść na odprawę celną. Ta przeszła szybko (nie licząc wyjmowania powerbanka z walizki) i udaliśmy się od razu szukać gate'u. Nikogo jeszcze tam nie wpuszczali, więc postanowiliśmy pozwiedzać, bo mieliśmy półtorej godziny. W Gdańsku była masa restauracji i sklepów. 


Niestety ceny nie za bardzo kusiły, by cokolwiek kupić, więc koniec końców udaliśmy się tylko na obiad do klasycznego Maczka. Wtedy już stres opadł i byłam pewna siebie, chociaż towarzyszyło mi uczucie braku walizki. Gdy skończyliśmy jeść zapowiedzieli nasz lot i udaliśmy się już do gate'u, by jeszcze czekać w korytażu, gdzie było bardzo ciepło. Na szczęście długo to nie trwało i szybko poszliśmy do samolotu. My wsiadaliśmy tyłem. Od razu przywitał nas Pan, który wyglądał naprawdę bardzo seksownie. Nie chce zabrzmieć dziwnie, ale moi drodzy... takich pośladków nigdy nie widzieliście. Niestety Pan nie był z polski, powiedział niezrozumiale miejscowość do której się udawaliśmy (lotnisko nie znajduje się w Paryżu) i wciąż nie byłam pewna, czy wsiadłam do dobrego samolotu (jakby dziesięć oględzin biletu przez pracowników nie wystarczyło). Powiedziałam, a właściwie zapytałam: ,,Paryż?". Seksowno pośladkowy Pan przytaknął i od razu zajeliśmy swoje miejsca. Trudno. Być może nasze walizki wylądują właśnie tam, a my w jakiejś Hiszpanii. Kto wie?


Siedzienia mieliśmy dwa, obok siebie. Z tyłu siedziała Stewardessa płci żeńskiej. Sam samolot nie był za duży, ale cieszyliśmy się, że jako nieliczni nie musimy mieć trzeciej osoby u boku, więc Pani z Biura Podróży się spisała dając nam właśnie takie miejsca.

Uwielbiam uczucie unoszenia się samolotu, odbyło się bez większych, a nawet mniejszych problemów. Kupiłam sobie najdroższą w życiu kranówkę podczas tej podróży i delektowałam się oglądając pobrane wcześniej odcinki najnowszego sezonu Strenger Things.

Sam lot był bardzo spokojny i niewiele się działo. W sumie to tylko dwie godziny z małym kawałkiem. Wylądowaliśmy na lotnisku niedaleko Paryża w miejscowości na B, ale za ch$ja nie pamiętam nazwy. Wypowiedzieć się jej też nie da. Samo lotnisko było bardzo małe, ale zwróciłam dopiero uwagę na jego rozmiary podczas powrotu do Polski.

Czekał już na nas Pan z busem i jeszcze jedna rodzinka, która, jak później się okazało, mieszka całkiem niedaleko nas. Podróż do hotelu trwała około 1,5h. Śmieszne było to, że jedną z pierwszych rzeczy, jakie minęliśmy była Francuska siedziba naszej pracy. Faktycznie wiedzieliśmy, że nasza firma jest z tego kraju, ale, że uda nam się ją minąć? Przecież Francja jest dużym miastem.

Zmęczeni udaliśmy sie do hotelu. Mieliśmy pokój na piątym piętrze, trzygwiazdkowy. Nigdy nie zwracam uwagi na jakość noclegu, gdy nie wybywam na wakacje, gdzie chce odpoczywać (jak kiedyś w Bułgarii). Ma być łóżko, kibelek i prysznic. Więcej mi do życia nie trzeba. Całość była bardzo ciasna... i prócz tych rzeczy niewiele było do wymienienia więcej. Mimo wszystko było całkiem... przytulnie.

Po krótkim, naprawdę krótkim pobycie w hotelu udaliśmy się na pierwszą wycieczkę. Najpierw jazda metrem. Przed nami Pola Elizejskie. I o dziwo... tu powinniście mnie palnąć w łeb, myślałam, że będziemy zwiedzali jakiś park, pola... wiecie, jakieś trawisko. Przed nami jednak ogromne ulice, pełne bogatych sklepów typu Gucci. No raczej nie moje ceny, ale wszystko naprawdę fajnie wyglądało. Była też masa sklepów mojej ulubionej marki Yves Rocher. Cała ulica wysadzana złotem, wszystko pięknie i bogato, a na koniec wieczorna wizyta przed Wieżą Eiffla. Przewodniczka trochę crazy, ale ogólnie na plus, wszystko nam w miarę wytłumaczyła. Mieliśmy malusi problem z dojściem do hotelu, koniec końców udało się taksówką. Prysznic i dosłownie... padliśmy ze zmęczenia.







 

A dalsza część wycieczki w kolejnym poście!

Pytania do Was:

  1. Byliście kiedyś we Francji?
  2. Jesteście przed, czy po urlopie?
  3. Jechaliście kiedyś metrem... lecieliście samolotem?

 

Pozdrawiam Kolorowo

~Beatrycze💋



7 komentarzy:

  1. Wspaniałe, że możecie odpoczywać w tak pięknym miejscu. Pomysł na kalendarz przedślubny dla Panny Młodej rewelacja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam serdecznie ♡
    Fajny pomysł na kalendarz dla panny młodej! Bardzo kreatywnie i twórczo. Sama byłabym zachwycona takim prezentem :)
    Co do samolotu... w niedzielę będę lecieć po raz pierwszy. Stresuję się, nie tyle samym lotem co odprawą i wszystkim co z tym związane. Całe szczęście wylatuję z polski, więc zawsze po polsku poproszę o pomoc. W drugą stronę może być gorzej :D Wspaniały wpis Kochana!
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
  3. We Francji nigdy nie byłam. Może kiedyś... ;) W kwestii urlopu jestem i po, i przed. :D
    Latać lubię, lubię to uczucie bycia wysoko i że mogę się daleko przemieścić. :) Choć nie przepadam za tą otoczką, kolejkami na lotnisku, czekaniem, oddawaniem bagażu i tak dalej, a w samolocie zwykle jest niewygodnie. Pamiętam, że jak jechałam pociągiem nad morze, to też się stresowałam, czy zdążę albo czy nie zmienią peronu, więc pod tym kątem wychodzi na to samo. :D
    Metro też lubię, bo w domu nie mam i zawsze mnie urzeka, że można tak sprawnie się przemieszczać po mieście, bez korków. Choć jak o tym głębiej pomyśleć, to człowiek taki uwięziony w tym tunelu... Kiedy gdzieś jadę, ogólnie lubię testować komunikację publiczną. ;)
    Pokrowców z Shein nie mam, ale mam takie inne, na buty i na bieliznę i są super, dużo lepiej się organizuje bagaż. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Byłam we Francji kilka razy, w Paryżu też. Fajny jest, choc moim zdaniem Londyn jest fajniejszy. Ale to kwestia gustu. Metro jest super wynalazkiem, szkoda, że u nas go tak mało, tylko troche w Warszawie. Uwielbiam londyńskie metro, ile ja sie nim najeździłam... Samolot już nie dla mnie, z powodu choroby i zagrożenia zakrzepami, zatorami i innymi takimi. Zreszta zazwyczaj dość źle znosiłam podróże samolotem, więc tego mi może nawet nie żal. Choć chciałabym jeszcze kiedyś raz zobaczyć Londyn, więc jesli sie zdecyduję, to będe sie taszczyć pociągiem przez całą Europę... No ale niektórych rzeczy sie nie przeskoczy. Czekam na ciąg dalszy relacji. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Taki kalendarz jako prezent to bardzo fajna rzecz!
    Ja też uwielbiam latać samolotem, ale myślę, że dłużej, niż 4h byłoby ciężko kulić się na siedzeniu :D czyli rozumiem, że wycieczka się udała? Nie byłam nigdy w Paryżu, ale jakoś mnie tam nie ciągnie. Ja urlop dopiero we wrześniu, ale już przebieram nogami z niecierpliwością :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny pomysł z tymi upominkami na każdy dzień - panna młoda będzie zachwycona <3
    Ostatnio tyle się wyalatałąm samolotami, że obecnie nawet się trochę cieszę, że przez zmianę pracy sobie od samolotów ciut ciut odpocznę ( chyba ;-) ) We Francji byłam dwa razy raz przesiadkowo w drodze do Maroka, drugi raz w Paryżu w ubiegłym roku i pobyt ten generalnie dobrze wspominam :-) Trochę po i trochę przed ( mam plan na październik :-) Metrem kilkaset razy ( mieszkając kilka lat w Londynie nie da się inaczej; zresztą bedąc w większych mistach często korzystam z metra - szybko i wygodnie) - samolotem oczywiście też leciałam ( tylko nie pytaj o liczbę bo nie jestem w stanie tego policzyc ;-) ) I u mnie nie wywołuje już takiej ekscytacji ;-)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Super jest ten pomysł z "kalendarzem" . 😊

    OdpowiedzUsuń

Odwiedzam każdego, kto zostawił u mnie komentarz i zostawiam ślad na jego/jej blogu lub stronie internetowej przed pojawieniem się kolejnego wpisu!
Pozdrawiam Kolorowo!