Na początku chciałam wszystkim powiedzieć, że dziękuje za Wasze komentarze. Miło, że wróciliście. Jeszcze dodam, że blog się zmienia i zobaczymy jak to wszystko później będzie wyglądało... taka faza testowa ;). Wasze wszystkie blogi odwiedzę w weekend!
Niestety nie jestem, ani nie byłam nigdy typem istoty, która lubi zdrową żywność, albo panuje nad tym co je dla zdrowia. Niestety mam dni w którym wszystko co słodkie i tuczące wpada w moje ręce niczym luksusowe samochody dla Rydzyka. Jako, że ostatnio po głowie mi chodzą plany wakacyjne związane z leżeniem dupą, skąpo ubranym na słońcu w zagranicznym, bardzo oświetlonym kraju, postanowiłam zobaczyć, jak wygląda moja sylwetka.
Po pierwszej traumie przebytej przed lustrem okazało się, że jednak owej sylwetki nie mam. Zasadniczo zakładając hula-hop myślę, że by pasował. Pierwsza myśl - pojedziemy do Londynu, tam jest... znaczy są same zabytki i nie trzeba się rozbierać, chyba, że jesteś jakiś dziwny i lubisz popytalać w majtkach. Nie, jednak odpada, reszta ekipy chce wylegiwać się na słońcu i nie będziesz narzekać. Druga myśl była bardzo, ale to bardzo dziwna... zrobię sobie dużo tatuaży czarnych, a jak wiadomo czarny wyszczupla (nie mam pojęcia dlaczego o tym pomyślałam).
EDIT: tatuaży nie zrobię.
Pojechałam jakoś wtedy do Rossmana i kupiłam żel wyszczuplający. W mojej myśli była historia, że po kąpieli nasmaruje się taką warstwą, że aż będę się kleiła, a rano nikt mnie nie będzie mógł znaleźć bo utknę w szparze za łóżkiem.
Prawda była bolesna - żel śmierdział niemiłosiernie, a wszystko się kleiło.
Postanowiłam pojechać do supermarketu kupić eko biologiczne, zero cukru pierdolety. Kupiłam kilka batonów do pracy (0 % cukru i innych pierdolników), szejki, bio płatki, chleb, owoce, soczki. Po powrocie do domu, idąc za pierwszymi oznakami głodu postanowiłam sięgnąć po coś z tej listy, okazało się jednak, że... batony smakują jak suche zboże, shake - jak śmierdząca woda o posmaku truskawki, bio płatki wbijały mi się w zęby i były twarde jak kamienie, a chleb smakował jak tektura, ewentualnie tynk ze ściany (nie pytajcie, skąd wiem, jak smakuje tynk, ale może kiedyś opowiem...). Koniec końców zostały mi owoce i jogurty, które w sumie były spoko. Leciał jakoś czas i coraz ciężej było mi się opanować z jedzeniem, tym bardziej, że w pokoju leży torba wypchana wręcz słodyczami z urodzin. Niezjedzone. A bomba kaloryczna... batoniki Kinder Bueno, pełno bombonierek, ciastek, paczka chipsów. Stwierdziłam, że rozdam gościom jak przyjdą, ale boli w serducho. I boli mnie to, że eko jedzenie smakuje jak bibuła połączona smakowo z kartonem. Ich opisy powinny wyglądać mniej więcej tak:
Baton tak obrzydliwy, że weźmiesz gryza i wyrzucisz do kosza. Strasznie capi, jak gówno jakiegoś ptaka, ale co z tego, jak ma 0 % wszystkiego wraz ze smakiem! Kosztuje tyle za ile kupiłbyś trzy Snickers'y i wpierdzielił. Na dodatek wygląda jak ugnieciony syf spod koła traktora. Kosztuje tyle co kilka worków zboża! Ma w sobie truskawki, ale spokojnie będą one smakowały jak przeżuty landrynek, wywalony na asfalt i zjedzony po tygodniu ~Smacznego!
Najgorzej było jak do kina pojechałam, sobie Kobiety Mafii 2 zobaczyć. Film mega słaby, ale najgorzej było jak miałam kupić sobie coś do jedzenia. Zawsze brałam nachos z serem, tym razem przeczytałam w necie, że popcorn to jedna z najbardziej zdrowych przekąsek. W sumie to tylko kukurydza - pomyślałam i wzięłam duży (nie największy) popcorn. A do tego kupiłam w znanej sieci z kwiatostanem w tle wodę, bo Grażyna przepłacać nie będzie!
W opisie popcornu pisało 90% popcorn, 2% sól... a reszta to co? Sraka jednorożca? Aż bałam się odpowiedzi.
Połączenie popcornu z wodą było okrutne. Koniec końców nie zjadłam do końca, chociaż był smaczny, a 1/10 wywaliłam na spodnie. Na szczęście nie czułam się tak pełna, jak po nachosach. Postanowiłam, że kolejnego dnia pobiegnę. Czy tak zrobie. To nie wiem.
EDIT: Pobiegłam!
Historie Śmieszka
EDIT: tatuaży nie zrobię.
Pojechałam jakoś wtedy do Rossmana i kupiłam żel wyszczuplający. W mojej myśli była historia, że po kąpieli nasmaruje się taką warstwą, że aż będę się kleiła, a rano nikt mnie nie będzie mógł znaleźć bo utknę w szparze za łóżkiem.
Prawda była bolesna - żel śmierdział niemiłosiernie, a wszystko się kleiło.
Postanowiłam pojechać do supermarketu kupić eko biologiczne, zero cukru pierdolety. Kupiłam kilka batonów do pracy (0 % cukru i innych pierdolników), szejki, bio płatki, chleb, owoce, soczki. Po powrocie do domu, idąc za pierwszymi oznakami głodu postanowiłam sięgnąć po coś z tej listy, okazało się jednak, że... batony smakują jak suche zboże, shake - jak śmierdząca woda o posmaku truskawki, bio płatki wbijały mi się w zęby i były twarde jak kamienie, a chleb smakował jak tektura, ewentualnie tynk ze ściany (nie pytajcie, skąd wiem, jak smakuje tynk, ale może kiedyś opowiem...). Koniec końców zostały mi owoce i jogurty, które w sumie były spoko. Leciał jakoś czas i coraz ciężej było mi się opanować z jedzeniem, tym bardziej, że w pokoju leży torba wypchana wręcz słodyczami z urodzin. Niezjedzone. A bomba kaloryczna... batoniki Kinder Bueno, pełno bombonierek, ciastek, paczka chipsów. Stwierdziłam, że rozdam gościom jak przyjdą, ale boli w serducho. I boli mnie to, że eko jedzenie smakuje jak bibuła połączona smakowo z kartonem. Ich opisy powinny wyglądać mniej więcej tak:
Baton tak obrzydliwy, że weźmiesz gryza i wyrzucisz do kosza. Strasznie capi, jak gówno jakiegoś ptaka, ale co z tego, jak ma 0 % wszystkiego wraz ze smakiem! Kosztuje tyle za ile kupiłbyś trzy Snickers'y i wpierdzielił. Na dodatek wygląda jak ugnieciony syf spod koła traktora. Kosztuje tyle co kilka worków zboża! Ma w sobie truskawki, ale spokojnie będą one smakowały jak przeżuty landrynek, wywalony na asfalt i zjedzony po tygodniu ~Smacznego!
Najgorzej było jak do kina pojechałam, sobie Kobiety Mafii 2 zobaczyć. Film mega słaby, ale najgorzej było jak miałam kupić sobie coś do jedzenia. Zawsze brałam nachos z serem, tym razem przeczytałam w necie, że popcorn to jedna z najbardziej zdrowych przekąsek. W sumie to tylko kukurydza - pomyślałam i wzięłam duży (nie największy) popcorn. A do tego kupiłam w znanej sieci z kwiatostanem w tle wodę, bo Grażyna przepłacać nie będzie!
W opisie popcornu pisało 90% popcorn, 2% sól... a reszta to co? Sraka jednorożca? Aż bałam się odpowiedzi.
Połączenie popcornu z wodą było okrutne. Koniec końców nie zjadłam do końca, chociaż był smaczny, a 1/10 wywaliłam na spodnie. Na szczęście nie czułam się tak pełna, jak po nachosach. Postanowiłam, że kolejnego dnia pobiegnę. Czy tak zrobie. To nie wiem.
EDIT: Pobiegłam!
Pozdrawiam Kolorowo
Beatrycze
Historie Śmieszka
Haha! Ale się uśmiałam!
OdpowiedzUsuńTakie fit produkty dobrze odchudzają jedynie kieszeń. Na mnie najlepiej działa dieta MŻ i porządna dawka ruchu każdego dnia:-)
Pozdrawiam i życzę szybkiego wylaszczenia;-)
Dopiero dzisiaj weszliśmy z Nabuzaelem na Twojego nowego bloga ale zaśmiewamy się do łez. Genialnie piszesz. Mimo wszystkich przygód wierzę, że dasz radę osiągnąć wymarzoną wagę :)
OdpowiedzUsuńNiezła historia 😂
OdpowiedzUsuńJa tam w żadne diety nie wierze, uważam że ruch to kluczowa sprawa -cała reszta to tylko wspomagacze ☺
Pozdrawiam
Lili
Ograniczenie jedzenia, wyeliminowanie niektórych produktów i ruch to najlepsze sposoby na schudnięcie - napisała ta, co chuda nie jest.:/ Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJa obecnie stosuję MŻ, ale idzie mi dosyć opornie, bo na każdym kroku spotykam jakiegoś kusiciela! A kysz! A może chcesz ciasteczko, a może kinderka jakiegoś? Trzymam za ciebie kciuki.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie bluue-butterfly.blogspot.com
Pozdrawiam ;)
Ciekawa historia ^^ Nie stosuję żadnych diet ani zbytnio w nie nie wierzę ;) Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
OdpowiedzUsuńHahah fajna historia :D Osobiście nie stosuję żadnych diet, nie mam do tego przekonania :)
OdpowiedzUsuńNie lubię fit produktów, home made najlepszy :D
OdpowiedzUsuń