niedziela, 17 lutego 2019

Urodziny z Paprykarzem Szczecińskim.

Wiecie co? Kobieta zmienną jest i właśnie przed swoimi urodzinami postanowiłam urodzić nowego bloga, w którym również będą elementy z tego starego. Czy ten się będzie trzymać to nie wiem, wiem, że kobieta zmienną jest i właśnie przed swoimi urodzinami postanowiłam urodzić nowego bloga, na którego zapraszam. 

Tak, specjalnie powtórzyłam.
   Zaczynamy?

*nie chcę robić ogromnego wstępu, zapraszam chętnych do czytania info po prawej stronie blogasa :)


Niedawno obchodziłam swoje osiemnaste dwudzieste trzecie urodziny. Jest to kolejna liczba pierwsza z jaką przyszło mi żyć. Nienawidzę nieparzystych liczb i czuje się z tym źle. Postanowiłam nie wyprawiać swoich urodzin i zrobić tak, aby ten dzień był moim własnym. 


Jako, że w ten dzień miałam wolne liczyłam się niestety z tym, że ktoś mnie odwiedzi, więc z rana (jakoś koło 13), postanowiłam udać się do sklepu z owadem w logo. Kupiłam ciastka, jakieś chipsy (miałam się odchudzać, ale przecież mam urodziny), inne jadalne pierdolniki i oczywiście wódeczkę, bo bez niej to nie urodziny. Jakiegoś szampana wzięłam i poszłam do kasy. Nie chciałam robić nic, bo nie umiem gotować i nie chciałam obciążać Matczynej Jednostki. Z całym pierdolnikiem udałam się do kasy i grzecznie zrobiłam zakupy których kwota mnie zszokowała. Bardzo spodobał mi się separator kasowy, ale Pani nie chciała mi go sprzedać. A ja chciałam odseparować od siebie złe smutki związane z urodzinami. Później poszłam do cukierni i wydałam kupę siana, modląc się aby ciasta przetrwały w mojej Landrynie (taki nazywam mój samochód). Wszystko przetrwało, a gości było tyle, że oknami zaczęli wychodzić z 2 piętra. A tak serio dostałam tyle kwiatów, że aktualnie mój nagrobek byłby przecudnie ozdobiony. Taki czarny humor, nie będzie go dużo, chyba, że na moją cześć.



Później miałam dzień wolny, więc odpoczęłam od tego pierdolnika.


Niestety stety kolejne dni zapowiedziała się moja siostra, że wpadnie, czyli musiałam powtórzyć mój srogi los sklepowy i znowu udałam się do tajemniczego owada. Tym razem miałam wrażenie, że wszystko już jadłam i wszystko już mam, a kupiłam tego o wiele wiele za dużo, a jak mówiłam, chciałam się odchudzać. Spotkania oba, mimo iż były fajne nie należą do moich ulubionych bo nienawidzę być w centrum uwagi. Tak już mam, a organizujać nawet najmniejsze imprezy, boje się, że zrobię jakieś fopa i nie zachowam się, tak jak powinnam, czując się jak uczestniczka ,,Projektu Lady" karcona przez mentorkę Irenkę.


Nawet w pracy zostałam obdarowana Paprykarzem Szczecińskim w prezencie (nawet nie wiem, jak to smakuje), ale również dostałam przecudne klapki, podobne do tych, na które moda panowała w czasach Chrystusowych. I jak tu nie kochać moich przyjaciół? Myślicie, że będę mogła śmigać po wodzie?


Za pieniążki, które dostałam postanowiłam sobie kupić plecak Kankena i chyba nawet zaraz go zamówię, aby poczuć się prestiżowo.



To by było dzisiaj na tyle. I jak Wam się podobał wpis? Jeszcze wszystko po troszkę się zmienia, a ja napisałam komentarz do każdego, kto odwiedził mnie na starym blogu i zapraszam tutaj. Czy przetrwam? Nie wiem, boje sie troszkę tych kwietniowych zmian. Coś więcej wiecie na ten temat?



Pozdrawiam Kolorowo
Beatrycze
PS: Zapraszam do obserwowania mnie:
Snapchat: Beatrycze96
Instagram: Człowieczek Demoleczka


Historie Śmieszka



4 komentarze:

  1. Kiedyś jadłam i lubiłam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Plecaki kankena są świetne! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja nie jestem plecakowa:D wolę torby:) im większa tym lepsza:D ps. czipsy z alkoholem nie tuszą xd taka jest moja opinia;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystkiego najlepszego Śmieszku!

    Fajnie się tu urządziłaś:-)
    Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń

Odwiedzam każdego, kto zostawił u mnie komentarz i zostawiam ślad na jego/jej blogu lub stronie internetowej przed pojawieniem się kolejnego wpisu!
Pozdrawiam Kolorowo!